W tym roku licealiści po raz pierwszy pisali maturę z języka polskiego w nowej formule, ale nie po raz pierwszy musieli się zmierzyć z tekstem pochodzącym z naszego tygodnika. Tym razem były to fragmenty tekstu Agnieszki Krzemińskiej „Podróż jak prozak. Po co człowiekowi czasowa zmiana miejsca”, który opublikowaliśmy w Poradniku Psychologicznym POLITYKI w 2019 r. Znalazł się on w pierwszej części testowej pt. „Język polski w użyciu”, który był tegoroczną nowością. Zadaniem maturzystów było porównanie go z tekstem Olgi Stanisławskiej „Sens podróżowania. Przestroga”, który ukazał się w wydaniu specjalnym „Tygodnika Powszechnego” z 2020 r. Obydwa artykuły dotyczyły złych i dobrych stron współczesnego podróżowania, ale przedstawiały trochę inne jego aspekty. Maturzyści musieli wyłapać subtelne różnice między nimi.
Po wyjściu z egzaminu mówili, że egzamin był łatwy. Chyba nie ma się co dziwić, skoro twórcy testu postarali się im wyjaśnić wszystkie „trudniejsze” słowa i sformułowania. Cieszymy się, że POLITYKA znów trafiła do arkuszy, a nasza autorka wyznacza standardy „języka polskiego w użyciu”, ale trochę martwi, że egzaminatorzy musieli tłumaczyć w przypisach takie słowa jak „masowe” („powszechne”), „antropolog” („badacz zajmujący się nauką o pochodzeniu człowieka i jego rozwoju kulturowym”) czy „napędzanie turystyki” („przyczynianie się do rozwoju turystyki”). Pozwolimy sobie zauważyć, że gdyby wszyscy licealiści czytali co tydzień POLITYKĘ, nie trzeba byłoby tłumaczyć ani tego, kim był Leszek Kołakowski (polski filozof, eseista, publicysta, prozaik), ani co to znaczy „Grand tour” (wielka podróż). Czy też – „rytuał przejścia” (w różnych kulturach obrzęd towarzyszący określonej zmianie w życiu człowieka, najczęściej związanej z dorastaniem), którym dziś jest właśnie matura.
REDAKCJA