W krótkiej notce „Wyrok za misia” (POLITYKA 25) autorka porusza m.in. sprawę inspekcji weterynaryjnej w cyrkach, jej uwagi są uzasadnione, ale zdecydowanie zbyt łagodne. Na przykład w województwie łódzkim od lat toczy się walka z funkcjonującym tam wielkim schroniskiem dla psów, znanym obrońcom zwierząt jako katownia. Wiele lat temu nawet kontrola NIK zwróciła uwagę na rażące nieprawidłowości w tym schronisku. Jednak kontrole inspekcji weterynaryjnej zawsze kończą się pozytywnymi ocenami, co pozwala właścicielom kontynuować ten intratny biznes.
Nie do końca wiadomo, dlaczego tak się dzieje. Poza główną przyczyną, jaką jest biznes, są zapewne i inne. Pamiętam swoją prośbę do inspekcji weterynaryjnej w centrum Polski o sprawdzenie w jednym ze schronisk warunków, w jakich są przetrzymywane zwierzęta. Jeden z przebywających tam psów był zamknięty w tak małym kojcu, że mógł jedynie leżeć lub stać. Nie miał chwili ruchu poza klatką. Zawiadomiony inspektor, owszem, oddzwonił, ale tylko po to, żeby mi powiedzieć, że w zasadzie pies ma się dobrze. Cóż, widać inspekcja weterynaryjna ma swoją ugruntowaną wiedzę o dobrostanie i prawach zwierząt.
EWA ROŻNIECKA