Irina
Pierwsza osoba, która poprosiła mnie o pomoc. Właściwie wydała mi grzeczne polecenie, żeby zanieść jej walizkę na peron pierwszy. (Na pierwszym działała taśma do transportu bagażu, na niektórych nie było tak łatwo). Możliwe, że kilka tygodni wcześniej pracowała jako dyrektorka szkoły, lekarka, managerka w korporacji. Była jakby za szybą, opanowana, skupiona i spokojnie smutna. Jako jedna z niewielu mówiła po angielsku i w ciągu dwóch, trzech minut naszej wspólnej drogi spod zegara na peron opowiedziała mi trochę swojej historii. Później nie chciałem już tych historii słuchać. Przyjechała z Charkowa. Jechała chyba do Kolonii spotkać się na chwilę z siostrą, której udało się tam dotrzeć pierwszej. (…)
Nikt
Przed zamienioną w centrum pomocy kawiarnią przez kilka minut stał człowiek. Możliwe, że stał dłużej, ale ja go wcześniej nie zauważyłem. Niski, ubrany w nijaką odzież nijakiego koloru, mistrz niewidzialnego wtapiania się w tłum. Kiedy mu się bliżej przyjrzałem, zauważyłem, że zbiera się w sobie, żeby coś zrobić. Wyjął telefon, coś na nim wystukał i podszedł do mnie, pokazując ekran. Na translatorze Google przeczytałem przetłumaczone z ukraińskiego na polski zdanie: „Gdzie mogę dzisiejszej nocy spać?”. Darmowe lub przystępne cenowo noclegi w hostelach, hotelach i apartamentach we Wrocławiu skończyły się dawno temu, zostały tylko pospiesznie przygotowane noclegownie. Najbliższa pięć metrów wyżej, na pierwszym piętrze – w Galerii BWA, w której nie ma już sztuki, albo w bibliotece, z której wyniesiono wszystkie książki. Dostał miejsce na drewnianym łóżku polowym; to i tak lepsze niż karimata albo materac. Jedyny młody mężczyzna na sali pośród kobiet i dzieci. W swoim kraju nieprzydatny.