Z końcem listopada 2019 r. udało mi się narysować obiektywem aparatu taki oto widok. Podświadomie poczułem, że to nie przypadek. Jest wiosna 2020 r. i już wszyscy wiemy, co zwyciężyło. Widoczne w środkowym fragmencie resztki promieni słonecznych przegrały z czarną, złowrogą mgłą, która zawisła nad światem. Symbol Covid-19?
W imię walki z wirusem i „ochrony życia ludzkiego” gospodarka światowa została przez polityków dosłownie „zarżnięta żywcem”, w wielu krajach konstytucyjnie gwarantowane swobody obywatelskie są unieważniane jednym rozporządzeniem i podpisem jakiegoś ministra, jakby chodziło o regulację określającą zawartość cukru w dżemie czy też sugerowaną długość patyczków do lodów.
Koronawirus jest niewątpliwie groźny i w żadnym wypadku nie jest moją intencją lekceważenie niebezpieczeństwa, jednak nie usprawiedliwia to w niczym tych, którzy swoimi działaniami doprowadzili do największego kryzysu ekonomicznego od czasu wojny. (…) Wszyscy tylko „spłaszczają krzywą zachorowań”, rozkładają ręce i zwracają się do narodu z płomiennymi mowami w stylu: „razem pokonamy tego wirusa!”.
A niby czym, jeżeli często nie ma wystarczającej liczby łóżek szpitalnych, sprzętu i personelu? Czy nie można utrzymywać w magazynach medycznych i okresowo serwisować sprzętu medycznego na wypadek pandemii i katastrof masowych, czy my obywatele i podatnicy nie mamy prawa żądać, aby rządy państw – za nasze przecież pieniądze – robiły to?
Jak można było dopuścić do tego, aby ten wirus tak zdemolował nasze życie?
WOJCIECH J., czytelnik POLITYKI od 35 lat