Pierwsi w raku. Pułapka nadrozpoznawalności
Po lekturze artykułu „Pierwsi w raku”
Z zainteresowaniem przeczytałem w ostatnim numerze POLITYKI wywiad z prof. Tadeuszem Pieńkowskim „Pierwsi w raku”. Trochę szkoda, że nie zawiera on twardych danych statystycznych lub odnośnika do nich. Mowa w nim tylko o wzroście „współczynnika umieralności” w odniesieniu do raka piersi w Polsce. Zapaść systemu badań przesiewowych podawana jest jako przyczyna tego stanu rzeczy. Może to być prawda, ale – paradoksalnie – może to też być wcale nie taka zła wiadomość.
Wartość badań przesiewowych w przypadku raka piersi jest kwestionowana ze względu na nierozwiązany dotąd problem overdiagnosis (nadrozpoznawalności – red.) – dzięki przesiewowi wykrywa się (i leczy) raki, które nieleczone pozostałyby bez konsekwencji dla długości życia i zdrowia pacjentki. Co więcej, dane wskazują, że w efekcie screeningu liczba pacjentek niepotrzebnie leczonych na raka piersi jest większa niż liczba pacjentek, którym uratowano życie. Problem overdiagnosis jest też dobrze znany w przypadku raka stercza, nerki i tarczycy (…).
Zatem załamanie się screeningu zawęża w zasadzie grupę rejestrowanych pacjentek do tych, które mają raki o rzeczywistym znaczeniu klinicznym. Powoduje to „zmianę mianownika” współczynnika śmiertelności, skutkując „pogorszeniem się” tego wskaźnika. Innymi słowy, ze statystyk odpadają przypadki, które – choć wyglądające jak rak pod mikroskopem czy w badaniach obrazowych – są klinicznie niegroźne. Problem ten jest znany wśród onkologów, ale mam wrażenie, że wiele osób wypiera go ze względów, które – jak przypuszczam – mają więcej wspólnego z ideologią niż medycyną.