Wiadomość, że Daniel Passent kończy 80 lat, rozeszła się po Polsce lotem błyskawicy, wywołała powszechne niedowierzanie i szybko została uznana za tzw. fake news. Istotnie, zarówno wygląd zewnętrzny felietonisty POLITYKI, jak i młodzieńcza dezynwoltura jego tekstów wydają się wykluczać, iż mógłby osiągnąć jakiś wiek kojarzony z dojrzałością. Jednakże sam Daniel Passent z wielką uporczywością powtarzał informację o swoich urodzinach; co więcej, dodawał, że w kwietniu 2018 r. upływa też 60. rocznica jego debiutu w POLITYCE. Dawało to w sumie jubileusz 140-lecia, a nad taką datą trudno już przejść do porządku dziennego.
Zapadła zatem decyzja o zorganizowaniu obchodów jubileuszowych. Jak zwykle w takich przypadkach, rozpoczęła się dyskusja w sprawie miejsca i charakteru tych obchodów, która rozpaliła emocje w całym kraju. Czy mają to być obchody lokalne, czy też ogólnonarodowe? Czy dopuszczać do uczestniczenia w nich wszystkich jak leci, czy też teren obchodów ogrodzić barierkami i wpuszczać tylko za zaproszeniami? Szybko ujawnili się też przeciwnicy obchodów, z obu krańców spektrum politycznego. Ci z prawego oświadczyli, że nie można obchodzić jubileuszu apologety stanu wojennego i lewaka, natomiast ci deklarujący afiliację lewicową sprzeciwiali się jubileuszowi, podnosząc, że Passent był apologetą amerykańskiego imperializmu i kształcił się w Princeton za pieniądze CIA.
Reprezentanci umiarkowanego centrum stwierdzali z kolei, że przypadek Passenta jest złożony i że jubileusz można, owszem, organizować, ale po starannym zbadaniu życia i twórczości kandydata na jubilata, najlepiej przy pomocy metod naukowych. Zwracali przy tym uwagę, że już w maju 1980 r. w Instytucie Badań Literackich odbyła się obrona pracy doktorskiej mgr. Piotra Stasińskiego „Poetyka i pragmatyka felietonu w polskiej prasie na przykładzie twórczości Kazimierza Chłędowskiego, Antoniego Słonimskiego i Daniela Passenta”.