W 27 numerze POLITYKI ukazał się artykuł Ryszardy Sochy „Nie tędy woda”. Przytoczono w nim wypowiedź wicemarszałka województwa pomorskiego Ryszarda Świlskiego, z której wynika, że przekop Mierzei Wiślanej ma kosztować 1,6 mld zł i to pochodzących z funduszy na modernizację tzw. starej węglówki z Gdyni do Kościerzyny. Czy z tych funduszy, nie wiem, ale przekop ma kosztować 0,8 mld zł, więc nawet przy założeniu, że ten limit zostanie przekroczony, nie będzie to raczej 1,6 mld zł. Ponadto nie jest to „koszt przekopu”, lecz modernizacji całego toru wodnego od Mierzei Wiślanej do portu Elbląg. Modernizacja ta ma poprawić dostęp do portu m.in. poprzez stworzenie warunków dla żeglugi całodobowej.
Sądzę też, że nie od rzeczy będzie wspomnieć, że Zalew Wiślany jest aktualnie jedynym akwenem Unii Europejskiej, do którego statki i jachty tejże Unii (poza polskimi) nie mają dostępu. Powoływanie się na konkurencję z modernizacją (konieczną) linii kolejowej Gdynia–Kościerzyna stanowi, w moich oczach, kolejną manipulację gdańską. Nic nowego.
Odnośnie do kwestii regulacji rzek, to podzielam zastrzeżenie prof. Andrzeja Grzelakowskiego, ale jeśli dzięki konwencji AGN [porozumienie dotyczące europejskich śródlądowych dróg wodnych o międzynarodowym znaczeniu – red.] przestaniemy budować mosty z prześwitem 3,20 m, jak w Kępkach na Nogacie, to już coś niecoś się poprawi. W moim przekonaniu właściwym podejściem jest to, co proponuje prof. kpt. ŻW Zbigniew Burciu – tj. budowa innego jakościowo taboru żeglugi śródlądowej. Wypada wspomnieć, że projekty takich statków już dawno temu przedstawił zespół śp.