Muhammad przestraszył się, że jest nawiedzony przez duchy. Miał zwyczaj chodzić za miasto i oddawać się pobożnym rozmyślaniom w niewielkiej górskiej pieczarze, ale coś takiego dotąd mu się nie zdarzyło. Czy to był sen? Jakaś zjawa kazała mu recytować słowa: „Czytaj w imię Władcy twego, Stwórcy wszechrzeczy”.
Czytaj? Przecież był niepiśmienny. Nie miał duchowego mistrza, nie wysłuchał głębokich wykładów jakiegoś filozofa. Wcześnie osierocony, wychowywany był przez bliskich krewnych ze swej rodziny z rodu Haszymidów, jednej z gałęzi plemienia Kurajszytów. Zabierali go w podróże kupieckie do Syrii. Tam usłyszał od chrześcijańskiego mnicha, że czeka go wielka przyszłość. Jaka przyszłość może czekać uczestnika karawan, pojętnego, ale niedoświadczonego? Został polecony zamożnej wdowie imieniem Chadidża. Była nim oczarowana. Pobrali się, gdy miał 25 lat, ona o 15 więcej. Związek musiał być udany, urodziło im się siedmioro dzieci, w tym szczególnie ukochana córka Fatima. Tak Muhammad wybił się społecznie.
Objawienie
Po powrocie z pieczary Muhammad opowiedział żonie, czego doświadczył. Uwierzyła od razu – została pierwszą muzułmanką. Poradziła, by swą opowieścią podzielił się z jednym z jej krewnych. Ten nie miał wątpliwości, że przygoda Muhammada była w istocie wydarzeniem świętym. Takim, kiedy objawia się Moc Boża. Może to zapowiedź, że żyjący skromnie, a powszechnie szanowany obywatel Mekki będzie dla Arabów tym, czym Mojżesz dla Żydów? Może to anioł Dżibril/Gabriel przybył do Muhammada ze świętym orędziem? Może to było spotkanie z wysłannikiem Al-Laha (Boga Jedynego)? We śnie Muhammad ujrzał jakby zwój tkaniny pokrytej znakami. To z niego miał czytać? A może to była zasłona, zza której Bóg mówił do niego sam lub przez anioła?
Według chrześcijańskiej rachuby czasu widzenie miało miejsce w 610 r.