Polska w kościach
Tokarczuk: brytyjski triumf. Rozmowa z Antonią Lloyd-Jones, tłumaczką literatury
JUSTYNA SOBOLEWSKA: – Literatura zagraniczna to tylko 3–5 proc. rynku wydawniczego w Wielkiej Brytanii, tym bardziej cieszy popularność książek Olgi Tokarczuk.
ANTONIA LLOYD-JONES: – Rynek anglojęzyczny jest chyba najtrudniejszy, bo jest tu wielka konkurencja – wychodzi dziesięć razy więcej książek niż gdzie indziej. Wydawcy i czytelnicy mają często przekonanie, że literatura nieanglojęzyczna może być zbyt niszowa. Ale od kiedy Olga Tokarczuk dostała Bookera i Nobla, jeśli chodzi o jej książki, jest różnica.
Miałam taką przygodę na lotnisku Heathrow. Stałam w kolejce do kontroli bezpieczeństwa i rozmawiałam z małżeństwem za mną. Zapytali, czym się zajmuję, powiedziałam, że jestem tłumaczką polskiej literatury. Czasem w takiej sytuacji pytam, czy pan, pani może wymienić jakiegoś polskiego pisarza? I zazwyczaj nie znają nikogo. Tym razem też dodałam, że pewnie nic nie czytali, a tymczasem kobieta przypomniała sobie, że czytała powieść o starszej pani, która w lesie morduje ludzi. Nie pamiętała tytułu ani nazwiska, ale miała w głowie Janinę Duszejko! Powieść „Prowadź swój pług przez kości umarłych” w moim tłumaczeniu miała nominację do Bookera i odniosła tutaj wielki sukces. Pełno jej było w witrynach w księgarniach. Powstaje spektakl teatru Complicité w Londynie (będzie międzynarodowe tournée), a „Guardian” zrobił właśnie wywiad z Olgą. Ale czy to wszystko zmienia sytuację polskiej literatury tutaj? Chyba nie bardzo, dalej jest dla innych polskich pisarzy trudna.
Dlaczego Brytyjczycy zakochali się w twórczości Tokarczuk?
Dawno temu przełożyłam dwie jej powieści, były nieźle przyjęte, ale nic sensacyjnego. Przez lata żaden wydawca się nie interesował, chociaż z Jennifer Croft – która przełożyła nagrodzoną Bookerem powieść „Bieguni” i „Księgi Jakubowe” – ciągle próbowałyśmy.