Powód, dla którego dorosły człowiek przesypia jedną trzecią życia, jest banalny: chodzi o to, aby pozostałe dwie trzecie mógł spędzić, nie śpiąc. Choć ilość snu jest kwestią indywidualną, jednak są pewne fizjologiczne granice minimalnej długości snu potrzebnej do pełnego wypoczynku organizmu. Wedle lekarzy sen poniżej 5 godz. jest zbyt krótki, a jego optymalna długość powinna wynosić ok. 8 godz.
Tyle wystarczy na regenerację, co nie oznacza, że podczas snu nasz organizm przestaje funkcjonować. Przeciwnie, w mózgu, gruczołach dokrewnych, przewodzie pokarmowym, krwionośnym i oddechowym trwa nieustająca praca. Np. kora mózgowa nie jest w stanie – mimo zgaszonych świateł i zamkniętych oczu – wyłączyć się na noc. Znajduje się w ciągłej gotowości do odpowiedzi na nagły bodziec, który może nas wyrwać ze snu. Regeneracja komórek mózgu wymaga dostarczania im takiej samej ilości glukozy i tlenu jak podczas dnia, zatem pozostałe organy nie mogą odpoczywać. Serce pompuje stałą ilość krwi, płuca rytmicznie napełniają się tlenem, nadnercza produkują kortyzol, którego najwyższe stężenie pojawia się w organizmie nad ranem i tuż po wybudzeniu. Wydzielanie prolaktyny również zwiększa się wraz z upływem nocy, osiągając maksimum nad ranem. Sok żołądkowy podczas snu produkowany jest w mniejszej ilości, ale u osób z chorobą wrzodową jego ilość zwiększa się kilkakrotnie, co może doprowadzić do nagłego zaostrzenia choroby.
Już od 50 lat naukowcy przywykli dzielić trwający kilka godzin sen na pięć faz. Najważniejszym odkryciem było wyodrębnienie tzw. stadium REM, związanego z poruszaniem się gałek ocznych pod zamkniętymi powiekami (stąd nazwa tej fazy: Rapid Eye Movement). W tym stadium mózg śpiącego człowieka pracuje najaktywniej i właśnie w tym czasie przytrafia się nam większość marzeń sennych.