Czy badacze prehistorycznego DNA odkrywają ważne tajemnice?
45. Czy badacze prehistorycznego DNA odkrywają ważne tajemnice?
Gdy na początku lat 90. XX w. George Poinar z University of California w Berkeley uzyskał sekwencję DNA zatopionego w bursztynie insekta, wydawało się, że dzięki umiejętności klonowania odtworzymy wymarłe gatunki zwierząt i roślin (stąd książka i film „Jurassic Park”). Dziś większość badaczy w to nie wierzy, ale nie zmienia to faktu, że geny mają ewolucyjną pamięć. Znajomość zegara molekularnego, określającego tempo zmian genetycznych i miejsce powstania poszczególnych haplogrup (grup cząsteczek położonych w konkretnym miejscu na chromosomie), pozwala spojrzeć wstecz.
Praca nad antycznym DNA nie jest łatwa. Im materiał genetyczny starszy, tym bardziej fragmentaryczny (dlatego próbki pobiera się z wnętrza zębów, które jest chronione przez twarde szkliwo, albo z bardzo zbitej części skalistej kości skroniowej). A zatem odtworzenie DNA dinozaurów jest – jak na razie – niemożliwe, ale mamuta już tak (naukowcom z Centre for Paleogenetics w Sztokholmie udało się wyekstrahować w tym roku DNA zwierzęcia żyjącego między 770 tys. a 1,2 mln lat temu). Genetykom łatwiej wyizolować, a potem namnożyć DNA mitochondrialny (mtDNA), którego jest w każdej komórce po kilka tysięcy kopii, niż istniejący tylko w jednej odsołonie DNA jądrowy (niezbędny do prześledzenia dziedziczenia „po mieczu”).
Badania ludzkiego genomu pozwoliły stworzyć drzewo filogenetyczne, dzięki któremu wiemy, że centrum ewolucyjnym hominidów była Afryka oraz to, kiedy pojawiały się ich kolejne gatunki. Że neandertalczyk był boczną gałęzią, która wyewoluowała poza Afryką ok. 500 tys. lat temu. I że człowiek współczesny pojawił się w Afryce 300 tys. lat później.
Odczytanie genomu neandertalczyka zdradziło, że człowiek współczesny miał z nim seksualne kontakty, bo do dziś mamy jego geny i to jemu zawdzięczamy jasną skórę, rude włosy, błękitne oczy, skłonność do niektórych chorób.