Według US Geological Survey (USGS) na naszej planecie jest 1,4 mld km sześc. wody. Taka jej ilość ma masę 1,4 × 1018 ton, czyli mniej więcej tyle, ile wynosi łączna masa Ceres, Pallas i Westy – trzech największych obiektów krążących w pasie planetoid między orbitami Marsa i Jowisza. W zestawieniu USGS uwzględniono wodę zawartą w oceanach, morzach, jeziorach, lodowcach, rzekach, atmosferze, zbiornikach i ciekach podziemnych oraz w organizmach żywych. Co najmniej drugie tyle mogą zawierać uwodnione minerały znajdujące się w skorupie i płaszczu naszej planety. Jeśli te oceny są słuszne, to na wodę przypada około 0,1 proc. masy całej Ziemi. Mało to czy dużo?
Bardzo dużo, chciałoby się powiedzieć, patrząc na największe polskie jezioro – Śniardwy, które ma objętość 0,64 km sześc. Jednak cała ziemska woda mieści się w kulce o rozmiarach wręcz śmiesznie małych w porównaniu z rozmiarami planety i nie sposób nie pomyśleć, że mamy jej tyle co nic. Aby spojrzeć z właściwej perspektywy, trzeba porównać Ziemię z jej kosmicznymi sąsiadami. Najbliższe ciała niebieskie (Księżyc, Wenus i Mars) są nieporównanie mniej zasobne w wodę. Na całym Księżycu jest jej tyle, co w kilkunastu jeziorach wielkości Śniardw, zaś na Wenus – prawdopodobnie nie więcej niż jedna dziesięciotysięczna tego, co na Ziemi. Najbardziej mokry z tej trójki jest Mars, ale i on ma od 50 do 500 razy mniej wody niż nasza planeta. Zatem w skali kosmicznej jesteśmy wyjątkowo uprzywilejowani. Jak do tego doszło?
Wszystkie planety uformowały się w dysku protoplanetarnym, który wirował wokół młodego Słońca. Jeszcze pół wieku temu była to tylko hipoteza, ale dziś astronomowie rutynowo obserwują setki takich dysków (piękne ich kolekcje można obejrzeć w archiwach internetowych Teleskopu Hubble’a i obserwatorium ALMA).