Ludzie osadzeni w w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie traktowani są gorzej niż Hannibal Lecter z „Milczenia owiec”. Tyle że nie mają kagańców. Są bezterminowo izolowani, bo biegli stwierdzili, że „prawdopodobieństwo niebezpieczeństwa” jest u nich „bardzo wysokie”. Mimo że nie ma aparatury, badań ani innych narzędzi mogących mierzyć poziom prawdopodobieństwa niebezpieczeństwa.
Podobne procedury i ośrodki są w wielu innych krajach. Zaczęły powstawać w latach 30. – najpierw w Niemczech, Austrii, Holandii, Włoszech i Belgii – i wiązały się z rozwijającą się wtedy eugeniką. Ten prąd naukowy opierał się na założeniu, że dobro ogółu jest ważniejsze niż prawa jednostki. W imię tworzenia idealnego społeczeństwa można więc z niego eliminować – przez uniemożliwienie rozmnażania – osoby chore, nieporadne życiowo. Obciążone „złymi genami” (ten balast mógł dotyczyć także konkretnych ras). Koncepcję rozwinął nazizm, ale najbardziej popularna była w USA – wprowadzono tam sterylizację określonych grup ludności, przede wszystkim biednych i chorych. W Szwecji w 1934 r. wprowadzono zaś ustawę o przymusowym ubezpłodnieniu osób upośledzonych umysłowo i prowadzących „pasożytniczy tryb życia”. Prawo to wykonywano do 1975 r. A do 2012 r. przymusowo, w ramach korekty płci, sterylizowano osoby transpłciowe.
Urodzony morderca
Pojęcia „niepoprawnego” czy też „nałogowego” przestępcy, którego nie zmieni kara i zawsze będzie stanowił zagrożenie, użyto pierwszy raz w 1890 r. na Kongresie Penitencjarnym w Petersburgu. Włoski psychiatra i kryminolog Cesare Lombroso wystąpił z teorią o „urodzonych przestępcach”, których można rozpoznać po wyglądzie: wydatnej dolnej szczęce, głęboko osadzonych oczach i spiczastych uszach, które charakteryzują „kryminalistów, dzikusów i małpy”.