Nie ma dziś bardziej brytyjskiego aktora niż Benedict Cumberbatch. Wychował się w samym centrum Londynu, w poprzedniej dekadzie wybił na stołecznych scenach brawurowymi rolami w szekspirowskich sztukach, a w ostatnich latach zasłynął graniem przed kamerą takich postaci, jak Alan Turing i Sherlock Holmes, oraz podkładaniem głosu w ekranizacjach klasycznych wyspiarskich powieści: „Hobbita” i „Księgi dżungli”. Jest nawet w szesnastym pokoleniu kuzynem króla Ryszarda III, w którego wcielił się w telewizyjnym serialu „The Hollow Crown”. Przed czterema laty, podczas powtórnego pochówku monarchy (jego szczątki odnaleziono dopiero w 2012 r.), wystąpił nad jego grobem ze specjalnie napisanym na tę okazję wierszem.
Nic więc dziwnego, że został poproszony o zagranie głównej roli w wyemitowanym na początku stycznia przez angielską stację telewizyjną Channel 4 pierwszym wysokobudżetowym filmie fabularnym poświęconym wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Jednym z najważniejszych – jak mówi bohater obrazu – wydarzeń w historii kraju. Tytuł „Brexit: The Uncivil War” jest sprytną grą słów: civil war to po angielsku wojna domowa, ale dodanie przedrostka un zmienia znaczenie pojęcia na wojnę barbarzyńską, sugerując równocześnie brak jakichkolwiek obowiązujących w niej zasad.
Właśnie jako maszynę wojenną łamiącą dotychczas ustalone reguły gry widzi sam siebie grany przez Cumberbatcha Dominic Cummings. Z zawodu doradca polityczny, podczas kampanii referendalnej w 2016 r. był dyrektorem największego komitetu wyborczego namawiającego Brytyjczyków do wyjścia z UE. To właśnie on wymyślił słynny czerwony autobus ze sloganem o 350 mln funtów tygodniowo, jakie trafią do brytyjskiego Narodowego Funduszu Zdrowia po rozwodzie z Europą.