Teosinte to niepozorna trawa, której ojczyzną jest część terenów Ameryki Środkowej oraz dzisiejszego Meksyku. Przez długi czas w ogóle nie zdawano sobie sprawy, że to właśnie ona może być dzikim przodkiem jednego z najważniejszych dla ludzkości zbóż – kukurydzy. Z wyglądu bowiem niemal w niczym jej nie przypomina. Kolba teosinte ma ok. 2 cm i składa się z 8–10 bardzo twardych ziaren otoczonych czymś w rodzaju brunatnej torebki. Tymczasem uprawiane dziś przez farmerów niemal na całym świecie odmiany kukurydzy (ok. 200) mają dwudziestocentymetrowe kolby, zaś miękkie i soczyste ziarna (różnej wielkości) występują w pięciu kolorach (oprócz najbardziej rozpowszechnionego żółtego – w białym, ciemnoczerwonym, ciemnofioletowym oraz ciemnogranatowym).
Odwracanie doboru naturalnego
Ludzie udomowili trawę teosinte ok. 10 tys. lat temu na terenach współczesnego Meksyku. A udomowienie rośliny oznacza zmodyfikowanie jej materiału genetycznego, choć pewnie wielu osobom ingerencja człowieka w DNA kojarzy się wyłącznie ze współczesną inżynierią genetyczną i uzyskiwanymi za jej pomocą organizmami określanymi w skrócie GMO. Nic bardziej mylnego. Zmieniamy DNA roślin i zwierząt od bardzo dawna, choć o istnieniu genów dowiedzieliśmy się dopiero w XX w. Bo udomowienie to uzyskanie – przede wszystkim poprzez selekcję, czyli najstarszą metodę ingerencji w materiał genetyczny – takich osobników, które mają pożądane przez człowieka cechy. Starożytni amerykańscy rolnicy wybierali egzemplarze trawy teosinte mające większe kolby i rozmnażali je, a następnie znów selekcjonowali najbardziej przydatne.
Podobne zmiany genetyczne przechodziła pszenica, czyli prawdopodobnie pierwsza w historii uprawiana na większą skalę roślina – działo się to na żyznych ziemiach ciągnących się od Egiptu przez Palestynę do Mezopotamii.