Tomasz Targański: – Pana zdaniem kapitalizm ma się dobrze?
Jeremy Rifkin: – Nie. Uważam, że padł ofiarą własnego sukcesu.
W jakim sensie?
Logika kapitalizmu polegająca na dążeniu do maksymalnej produktywności doprowadziła system na skraj upadku. Osiągnęliśmy ostateczny etap, w którym intensywna rywalizacja utorowała drogę najoszczędniejszej technologii. Już teraz koszty wytwarzania niektórych dóbr są bardzo niskie, w pewnym momencie produkcja zrówna się jednak z kosztami materiałów i pracy, znikną marże, a wraz z nimi zysk.
Kapitalizm będzie powoli zanikał czy raczej coś się nagle zawali?
Nie sądzę, aby nastąpiło jedno dramatyczne wydarzenie, które zmieni wszystko. To jest ewolucja, która już się zaczęła. W ciągu następnych kilkudziesięciu lat będziemy świadkami walki między dwoma konkurującymi paradygmatami gospodarczymi: z jednej strony słabnący kapitalizm, z drugiej zaś rosnąca w siłę dzięki internetowi globalna wspólnota współpracy. Uważam za fascynujące, że ekonomiści nie docenili skutków rewolucji technologicznej, tak silnej pod względem produktywności, że doprowadzi koszty krańcowe wytwarzania produktów niemal do zera. Internet pozwolił konsumentom stać się prosumentami, wytwarzać dobra, którymi mogą nieodpłatnie podzielić się z innymi. Tym sposobem niegdyś wartościowe informacja czy muzyka, dziś są de facto darmowe. Oto fenomen zerowych kosztów krańcowych, o którym piszę w mojej najnowszej książce [„The Zero Marginal Cost Society: The internet of things, the collaborative commons, and the eclipse of capitalism” z 2014 r., wydanej w Polsce dwa lata później pt.