Terminu biotechnologia po raz pierwszy użył węgierski naukowiec i polityk Károly Ereky. Zrobił to w swojej książce, wydanej w 1919 r. w Berlinie, której nadał niezbyt porywający tytuł: „Biotechnologia produkcji mięsa, tłuszczu i mleka w dużych gospodarstwach rolniczych”. Ta specjalistyczna pozycja dotyczyła wyłącznie tworzenia m.in. wielkich chlewów, w których trzymane byłoby po 100 tys. świń w celu efektywniejszej i tańszej produkcji mięsa.
Ereky rozumiał więc biotechnologię bardzo wąsko, jako uprzemysłowioną produkcję rolniczą. Tymczasem dziś znaczenie tego pojęcia stało się bardzo szerokie i, można by powiedzieć, wyszlachetniało. Mają je bowiem w swoim tytule prestiżowe czasopisma naukowe, a niemal każda większa uczelnia kształci studentów na kierunku biotechnologia. Czym zatem ona jest? To bardzo dynamicznie rozwijająca się dziedzina, która łączy różne dyscypliny nauk (m.in. biologię, chemię czy informatykę) z praktycznymi zastosowaniami ich odkryć w medycynie, rolnictwie, przemyśle spożywczym i chemicznym czy ochronie środowiska.
W przyjętej w 1992 r. na Szczycie Ziemi w Rio de Janeiro Konwencji ONZ o różnorodności biologicznej biotechnologię zdefiniowano jako „zastosowanie technologiczne, które używa systemów biologicznych, organizmów żywych lub ich składników, żeby wytwarzać lub modyfikować produkty lub procesy w określonym zastosowaniu w celu wytwarzania dóbr lub usług”. Nie brzmi to najlepiej, ale da się streścić znacznie prościej (jak zrobili to autorzy pewnego amerykańskiego podręcznika akademickiego): „Biotechnologia to wszystkie manipulacje dokonywane na organizmach lub ich elementach, prowadzące do wytworzenia użytecznych produktów”.