Kiedy wiosną i latem 2014 r. toczyła się w Polsce debata nad lekarską klauzulą sumienia, wielu Polaków dowiedziało się o jej istnieniu, ale zapewne jeszcze więcej straciło orientację, czym ona jest. W mediach pojawiały się głosy o łamaniu sumień, złym prawie i potrzebie jego zmiany. Rzadziej było słychać tych, którzy widzieli w niej instrument ochrony wolności i równości wszystkich obywateli. Na domiar złego, dyskusja nad klauzulą pojawiła się w kontekście sporu o przerywanie ciąży, mimo że może ona mieć zastosowanie w wielu innych moralnie bardzo ważnych sytuacjach.
Klauzula chroni każdego z nas – niezależnie od tego, jakiego jesteśmy wyznania i czy występujemy w roli lekarza czy pacjenta – przed szkodami, jakie moglibyśmy ponieść wtedy, gdyby kierując się wyłącznie swoim sumieniem, lekarz nie informował nas o przysługujących nam świadczeniach. Wystarczy sobie wyobrazić lekarza lub pielęgniarkę, którzy uważają, że obowiązek szczepień ochronnych dzieci to wynik spisku firm farmaceutycznych i uległych im władz. Nie chce on angażować się w ewidentne jego zdaniem zło i nie informuje rodziców małego pacjenta, gdzie w trosce o zdrowie dziecka mogą poddać je szczepieniu.
Albo pomyślmy o lekarzu przekonanym przez prof. Wolniewicza, który potępia przeszczepianie narządów. Czy pacjentowi ze schyłkową niewydolnością nerek lekarz taki powinien po prostu odmówić skierowania na transplantację i nie powiedzieć mu, gdzie może uzyskać takie leczenie, ponieważ nie zgadza się ono z jego poglądami moralnymi, a on nie chce przykładać ręki do zła?
Wbrew tematyce niedawnych sporów nad klauzulą sumienia, nie dotyczą one tylko ludzkiej prokreacji. Możemy różnić się w zapatrywaniach na wiele spraw, ale społeczeństwo demokratyczne nie może godzić się na to, by wrażliwość moralna jednych uniemożliwiała respektowanie praw innych.