W maju 2013 r. grupa amerykańskich embriologów kierowana przez Szukrata Mitalipova opublikowała w czasopiśmie „Cell” wyniki badań pokazujące, że klonowanie ludzkich zarodków nie jest bardzo trudne. Była to kluczowa informacja, gdyż poprzednie doniesienia sugerowały, że ludzkie zarodki są szczególnie trudnymi obiektami pod tym względem. Powód tych przypuszczeń? Wiele doniesień na temat uzyskiwania ludzkich klonów w stadium zarodków lub komórek macierzystych w przeszłości okazywało się naukowymi fałszerstwami. Skoro uciekano się do oszustw, to wniosek, że może nie da się tego wcale zrobić, nasuwał się sam.
Od żab do człowieka
W historii klonowania zwierząt tego typu konkluzje pojawiały się nader często. I niestety równie często opóźniały postęp badań. Naukowa przygoda z klonowaniem zaczęła się w połowie XX w. Wówczas to Robert Briggs i Thomas King sklonowali pierwsze zwierzę – żabę o nazwie Rana pipiens. Dokonali tego poprzez tzw. transfer jąder komórkowych, czyli wprowadzając jądro obcej komórki żaby do komórki jajowej, z której usunięto jej własny materiał genetyczny. W ten sposób wykazali, że można odwrócić molekularne procesy rozwoju zarodkowego.
Ich badania dość szybko jak na owe czasy zostały potwierdzone i rozszerzone przez noblistę z 2012 r. Brytyjczyka Johna Gurdona. Do swych doświadczeń użył on innej żaby o nazwie Xenopus laevis. I był to strzał w dziesiątkę. Xenopus bowiem, w przeciwieństwie do Rana pipiens, dostarczał materiału badawczego w postaci komórek jajowych przez cały rok, a nie tylko w wiosennym sezonie rozrodczym.