Kiedyś Sherlock Holmes i Herkules Poirot mieli do dyspozycji dedukcję i małe szare komórki, współcześni detektywi z amerykańskich seriali CSI mają do dyspozycji całe zastępy naukowców. Decydujące dowody zbrodni to już nie odciski butów, zapach perfum czy nawet pozostawione przez przestępcę linie papilarne, ale wyniki analiz DNA. Dzięki nim można wyśledzić winnego i dowiedzieć się, kim była ofiara, nawet jeśli została zamordowana przed wieloma laty. Mimo sporych kosztów badania genetyczne wykorzystywane są na dużą skalę nie tylko w USA czy Europie Zachodniej, ale i w Polsce.
Po pierwsze: niezacieranie
Zabezpieczaniem i pobieraniem śladów na miejscach przestępstw zajmują się specjalnie wyszkoleni technicy kryminalistyczni. Na miejscu zbrodni noszą specjalne ochraniacze i rękawiczki, aby nie zacierać żadnych śladów, bo nigdy nie wiadomo, które z nich mogą mieć znaczenie dla śledztwa. Technicy zabezpieczają ślady fizykochemiczne, zbierają włókna i pobierają odciski palców oraz próbki materiałów biologicznych, pozostawione na narzędziu zbrodni, prezerwatywie, szklance, klamce, kierownicy samochodu, niedopałku, gumie do żucia, ogryzku, nadgryzionej kanapce, odzieży i wszystkich innych przedmiotach, które mogą być wykorzystane jako dowód w sprawie.
Jeśli mamy do czynienia z zabójstwem, to ciało staje się miejscem zbrodni, więc ślady biologiczne są zbierane przez medyka sądowego podczas sekcji zwłok. Zdarza się, że na miejscu zbrodni pojawia się genetyk, ale są to rzadkie wypadki i zazwyczaj dotyczą skomplikowanych oględzin. – Czasami, gdy po wielu latach trzeba skrupulatnie przeszukać miejsca zbrodni, koledzy dysponujący specjalistycznym sprzętem wyjeżdżają w teren – mówi dr hab.