Avis, jasmin varnā na ā ast, dadarka akvams... (Owca, która nie miała wełny, zobaczyła konie...) – tak zaczyna się bajka pt. „Owca i konie” napisana w 1868 r. w zrekonstruowanym języku praindoeuropejskim. Jej autorem jest niemiecki językoznawca August Schleicher, który na tym przykładzie chciał pokazać, jak mógł wyglądać język naszych przodków sprzed kilku tysięcy lat. Bajkę tę następnie wielokrotnie przerabiano, obecnie można doliczyć się kilkunastu różnych jej wersji. Powstało również wiele innych opowiadań, wierszy czy nawet piosenek po praindoeuropejsku, a niektórzy potrafią nawet tym językiem mówić. Czy rekonstukcję języka praindoeuropejskiego można jednak uznać za wiarygodną?
Języki indoeuropejskie
Bez znajomości czeskiego, chorwackiego czy rosyjskiego Polak jest w stanie – przynajmniej w prostych sprawach – porozumieć się z Czechem, Chorwatem i Rosjaninem. Jest to możliwe, ponieważ języki słowiańskie są ze sobą bardzo blisko spokrewnione, tzn. wywodzą się ze wspólnego języka matki, zwanego prasłowiańskim (diagram s. 16). Język ten nie jest poświadczony, jednakże dzięki badaniom porównawczym można z dużym prawdopodobieństwem odtworzyć znaczną część jego słownictwa i gramatyki. Przyjmuje się, że istniał on do ok. V w. n.e., a następnie, na skutek migracji Słowian, rozpadł się na dialekty, które z biegiem czasu coraz bardziej zaczynały się od siebie różnić.
Trudno natomiast bez znajomości ich języka porozumieć się np. z Niemcami (Słowianie nadali im właśnie nazwę oznaczającą ludzi niemych, czyli niepotrafiących mówić). Spora liczba zapożyczeń niemieckich w polszczyźnie (np. dach, gatunek, handel) oraz wiele tzw. internacjonalizmów (typu kultura, telefon, mail) sprawia jednak, że język ten nie jest dla nas aż taki obcy.