25 maja 2012 r. statek kosmiczny Dragon pomyślnie zacumował na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Przywiózł pracującym tam kosmonautom pół tony żywności, wodę, ubrania, sprzęt do badań. Niezwykłość zdarzenia polega na tym, że po raz pierwszy za tego typu kosmiczne przedsięwzięcie odpowiada nie rząd, ale prywatna firma SpaceX, która wygrała przetarg na usługi kurierskie dla NASA. To doniosły krok na drodze do komercjalizacji przestrzeni pozaziemskiej, której skutkiem powinno być potanienie kosmicznych technologii, a więc i turystyki.
Siedem prywatnych osób odbyło już wojaże na Międzynarodową Stację Kosmiczną na pokładzie rosyjskich rakiet Sojuz (pierwszy w historii kosmiczny turysta to amerykański milioner Dennis Tito, który poleciał w 2001 r.). Za każdą eskapadę trzeba było jednak zapłacić aż 20–25 mln dol., a wcześniej odbyć specjalne treningi.
Szefem SpaceX, która wysłała na ISS Dragona, jest 41-letni miliarder Elon Musk, urodzony w RPA Kanadyjczyk, współzałożyciel PayPala, serwisu ułatwiającego płatności internetowe. Musk, nazwany przez prestiżowy tygodnik „The Economist” Rocket Manem (Człowiekiem rakietą), a przez innych kosmicznym wizjonerem, chce też wygrać przetarg na dowóz na stację astronautów. Wszystko dzięki obniżeniu kosztów pozaziemskiego transportu i potanieniu produkcji rakiet dla pojazdów kosmicznych. Zapowiada, że te, które zamierza wytwarzać SpaceX będą kilkadziesiąt razy tańsze od dotychczas używanych. W perspektywie 15–20 lat Musk myśli o kosmicznej turystyce i kolonizacji Marsa. Twierdzi, że po upływie 10 lat od pierwszej podróży na Czerwoną Planetę, taki lot (tam i z powrotem) kosztowałby ok.