Kraj

Kuchnia strachu

Jak się dziś robi wiadomości TV?

BEW
Oglądaliśmy „Fakty” TVN i „Wiadomości” TVP 1, aby zrozumieć, dlaczego wielu widzów ma wrażenie, że dowiaduje się, co się dzieje, lecz nadal niewiele wie.
goldberg/Flickr CC by SA

Godz. 19–20. Czas dwóch czołowych serwisów informacyjnych. Gromadzą po 4,5 mln widzów. Wciąż główne źródło informacji o kraju i świecie dla Polaków.

Teatr sensacji. Polityka – od tego się zaczyna. W obu telewizyjnych programach informacyjnych jest traktowana jako sfera ogólnie nieczysta, mało zrozumiała, ale fascynująca.

W „Faktach” TVN przedstawia się wydarzenia polityczne jako szarady, niemal kryminalne zagadki: na początku prowadzący zadaje dramatyczne pytania, odpowiednik dylematu „kto zabił”, sugerując, że w trakcie programu widzowie dostaną odpowiedź. Przypomina to codzienny serial dla koneserów, gdzie następuje coś w rodzaju streszczenia poprzedniego odcinka i wprowadzenie typu „nowe fakty w sprawie”, „kolejna odsłona”, „nowy rozdział”.

„Panika” – tak rozpoczął się news o tym, iż minister Jacek Kapica i szef CBA Paweł Wojtunik dostali ochronę BOR, ponieważ rzekomo są zagrożeni przez świat biznesu hazardowego. W kadrze pojawiają się zamaskowani funkcjonariusze, narasta atmosfera grozy, ale żadnej nawet poszlaki, że zagrożenie jest realne. Podobną poetykę ma następny news o grypie, kiedy głos z offu uspokaja, że nie ma powodu do paniki, ale materiał filmowy zaczyna się od stwierdzenia: „stan oblężenia w szpitalu”. Chodziło o konkretny szpital, gdzie przebywają pacjenci z podejrzeniem grypy, ale groza robi się ogólna. Na koniec reporter dodaje coś o „Babie Jadze w ampułkach” i tylko on wie, o co chodzi. Stand-upery (podsumowujące wypowiedzi reporterów na końcu materiału) to prawdziwa zmora dziennikarstwa telewizyjnego, kiedy newsowcy starają się w coraz bardziej osobliwy sposób wyrazić starą prawdę, że „co będzie, czas pokaże”.

Reklama