Portret niepozowany, czyli jak na siebie patrzeć i nie być zbyt surowym sędzią
Pułapki samooceny
Artykuł ukazał się w „Ja My Oni” tom 33. „Skąd brać nadzieję, radość, spokój”. Poradnik dostępny w Polityce Cyfrowej i w naszym sklepie internetowym.
***
Teresa Olszak: – Czy każdy człowiek, patrząc rano w lustro, poddaje się samoocenie?
Agata Blaut: – Cały czas mamy jakąś samoocenę, ale w zasadzie w tle. Uświadamiamy ją sobie tylko czasami, najczęściej wtedy, gdy coś się w niej zmienia.
Jak często więc się jej poddajemy?
Takie pytanie sugeruje, że samoocena to jakiś intencjonalny, zaplanowany i uporządkowany proces, a tak nie jest. Ludzie nie siadają w fotelu w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca o godz. 17, aby „poddać się samoocenie”. To się dzieje na ogół mimowolnie i bezwiednie.
W jaki sposób?
To taki specjalny rodzaj sądu, w którym jesteśmy równocześnie sędzią i pozwanym – oceniającym i ocenianym. W dodatku na rezultacie tego sądu szczególnie nam zależy – samoocena jest dla nas niezwykle istotna, jest też rodzajem filtra, przez który postrzegamy siebie i innych.
Wiele badań przeprowadzonych przez psychologów społecznych i klinicznych w ciągu ostatnich 30 lat pokazuje, że ludzie w większości nie są dla siebie zbyt surowymi sędziami. A przynajmniej są dla siebie bardziej litościwi niż dla innych. Nasze umysły bardzo wiele wysiłku wkładają w to, by utrzymywać lub podwyższać samoocenę. Przykładem mogą być selektywne procesy pamięci – zwykle lepiej pamiętamy sukcesy niż porażki.