Z miłością dzieci do rodziców jest jak z miłością rodziców do dzieci – przychodzi naturalnie i automatycznie. Taki symetryczny obraz rodzinnej miłości narzuca kultura i taki jest społecznie aprobowany. „Wartości rodzinne” pozostają jednym z fundamentów współczesnego społeczeństwa. W 2017 r. CBOS zapytał, jak Polacy rozumieją sens swojego życia, co jest w nim dla nich najważniejsze. Rodzinę wskazało 54 proc. ankietowanych, zdrowie 38 proc., własne mieszkanie – raptem 8. To powtórka badania z 1997 r. CBOS sprawdzał w ten sposób, czy kolejne pokolenie ma podobny priorytet. Okazało się, że tak. Dwie dekady wcześniej rodzinę wybrało 53 proc. badanych, zdrowie 31 proc., własne miejsce do życia – 13 proc. O ogólnym dobrostanie nadal w dużej mierze decyduje więc jakość więzów rodzinnych. Gdy tej podstawy brakuje, świat – ten prywatny, osobisty – w istocie chwieje się w posadach. Także dlatego, że odbiega od wciąż sztywnego wzorca kulturowego.
Kobieta, która rezygnuje z macierzyństwa, nadal słyszy, że jest karierowiczką. Wybór życia w pojedynkę świadczy o niedojrzałości. Matka, która nie darzy miłością swego dziecka, musi być samolubna. A dziecko, które nie darzy miłością swych rodziców – najwyraźniej jest niewdzięczne. To proste i krzywdzące schematy myślenia, spychające w sferę tabu zjawiska wcale nie tak rzadkie. Ten ostatni przypadek – nieodczuwanie miłości do własnych rodziców – jest szczególny. Zdaniem psychologów miłość matki do dzieci jest – zazwyczaj, bo zdarza się przecież inaczej – bezwarunkowa. Tymczasem na miłość dziecka trzeba zapracować.
Więź z brzucha
Kontakt dziecka z rodzicami, a zwłaszcza z matką, to pierwsze, bardzo wczesne, organiczne wręcz doświadczenie bliskości.