Cierp ciało, skoroś chciało
Cierp ciało, skoroś chciało. Dlaczego ludzie poprawiają swoje ciała
Ciało zoperowane
Do gabinetów chirurgów plastyków i kosmetologów pacjenci lubią przychodzić ze zdjęciami. – Pokazują na nich siebie sprzed wielu lat albo znane postaci show-biznesu, do których chcą się upodobnić – mówi dr Barbara Walkiewicz-Cyrańska, prezeska Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych.
Niejeden specjalista od poprawiania urody chciałby mieć klientkę z twarzą Sofii Loren. Z tak wystającymi kośćmi policzkowymi, szeroką żuchwą. Napięta na tym rusztowaniu skóra dużo wolniej się starzeje, więc łatwiej o sukces niż u kobiety z twarzą owalną, która zaczyna się marszczyć w młodszym wieku. Tymczasem większość chce zostać zoperowana tak, aby nikt tego nie zauważył.
Po co ludzie poddają się temu dobrowolnemu cierpieniu? To odpowiedź na jedną z najsilniejszych presji wywieranych dziś na młodych i starych. „Dla wielu konsumentów – twierdzi Aleksander Edmonds, autor książki „Piękne i nowoczesne: uroda, seks i chirurgia plastyczna w Brazylii” (kraju nazywanym silicolandem, z racji rekordowej popularności operacji plastycznych) – atrakcyjność fizyczna to niezbędny warunek ekonomicznego i seksualnego współzawodnictwa, bycia zauważonym w swojej grupie społecznej i dobrego samopoczucia społecznego”.
To przekonanie o pierwszoplanowym znaczeniu urody jest globalne. – Zwłaszcza obserwuję je u tych kobiet – podkreśla dr Walkiewicz-Cyrańska – które czują się zagubione w swoim życiu i marzenia o awansie społecznym koncentrują wokół wyglądu własnego ciała.
Czy z mężczyznami jest inaczej? Minęły czasy, kiedy znakomita aparycja potrzebna była tylko fordanserom i adonisom; dziś wydaje się niezbędna prawnikom lub menedżerom. – Był u mnie pacjent około trzydziestki, który zapragnął mieć owal żuchwy zbliżony do Brada Pitta – ujawnia lekarka.