Wielu specjalistów przeżyło spore zaskoczenie, gdy w 2015 r. Gallup opublikował analizę ankiet wypełnionych przez ponad 2 tys. amerykańskich menedżerów – raport „Stan amerykańskiego menedżera” (State of the American Manager). We wszystkich dziedzinach objętych badaniem menedżerki uzyskały wyższe wyniki niż mężczyźni. Ten niespodziewany zwrot w opinii na temat zdolności przywódczych kobiet nie wynikał z istotnej zmiany w nich samych. Jego przyczyną są bardzo intensywne przeobrażenia, jakie zachodzą w środowisku pracy.
Henry Mintzberg, kanadyjski ekonomista, specjalista z zakresu zarządzania organizacjami, w tym samym roku zasugerował złośliwie na swoim blogu, że niemal każdy menedżer i prezes na tej planecie ma już od lat w swoim komputerze szablon przemów rozpoczynający się od słów: „Żyjemy w czasach wielkiej zmiany”. To prawda, ale powtarzana jest ona w środowisku zarządzania tak często, że stała się truizmem. Jeśli rzeczywiście chce się zrozumieć męski punkt widzenia na organizacje i pracę, trzeba przyjrzeć się ewolucji koncepcji zarządzania w ogóle – jest ona bardzo ściśle spleciona z wizerunkiem i rolą mężczyzn w miejscu pracy. Jeśli chce się pojąć, dlaczego dzisiejsi mężczyźni przeżywają w pracy tak ogromny stres, trzeba wziąć pod uwagę oczekiwania, jakie mają oni wobec siebie, oraz te, które wynikają ze zmian relacji pomiędzy pracownikami a kierownikami. Trzeba przyjrzeć się presji wywieranej przez nowoczesne technologie na współczesne organizacje.
Jaki zatem wpływ na kierowników ma owa bezustanna wielka zmiana? Czy mężczyźni pełniący funkcje menedżerów potrafią sobie poradzić z wynikającą z niej niepewnością? Czy umieją się do niej przystosować?
Epoka dumnych dominatorów
W poprzednim wydaniu „Ja My Oni” pisaliśmy, że w sferze zarządzania nie udało się znaleźć znaczących różnic pomiędzy kobietami i mężczyznami.