Ja My Oni

Anatomia romantyczna

Czy to jak kochamy zależy od genów

Alice Donovan Rouse / Unsplash
Czy człowiek kocha inaczej niż większość ssaków, a mężczyzna – inaczej niż kobieta?
Niestety – mówi Fisher – równie naturalna jak monogamia jest zdrada.Mirosław Gryń/Polityka Niestety – mówi Fisher – równie naturalna jak monogamia jest zdrada.
Rebis

Istota ludzka wydaje się napędzana falą uczuć; wzbiera ona i odpływa w wewnętrznym rytmie, który pojawił się, gdy nasi przodkowie po raz pierwszy zeszli z afrykańskich drzew, a ich związki zaczęły się rozwijać w tempie zsynchronizowanym z ich naturalnym cyklem rozrodczym. To, jak flirtujemy, jak dobieramy się w pary, zdradzamy, rozstajemy i łączymy ponownie, zostało nam przekazane w genach – twierdzi Helen Fisher w nowej edycji „Anatomii miłości”. Klasyczna lektura dotyczącą seksualności człowieka, której pierwsze wydanie ukazało się ponad 20 lat temu, została wznowiona i uzupełniona o mnóstwo danych i badań oraz eksperymentów wykorzystujących skanowanie mózgu. A właściwie została napisana od nowa.

Gody (powszechne)

Obala ona kilka zakorzenionych mitów o wyjątkowości człowieka w sprawach uczuciowych. Na przykład ludzki flirt oglądany oczami antropologa wygląda tak samo, bez względu na to, czy ma miejsce w Papui-Nowej Gwinei czy paryskiej kawiarni. Co więcej, gdy przyjrzeć mu się naprawdę uważnie, okazuje się, że ten sam zestaw sygnałów niewerbalnych – spojrzeń, dotknięć, modulacji głosu – dzielimy z większością ssaków. A nasze kolacje przy świecach? To odpowiednik godowego karmienia samicy przez samca. Zaskakuje to, że w ludzkich parach pierwsze niewerbalne sygnały wysyłają zazwyczaj kobiety. A mężczyźni, odbierając je nieświadomie, są przekonani, że to oni zainicjowali flirt.

Kolejny mit to przekonanie, że specyficznie ludzkim, kulturowym wynalazkiem jest miłość romantyczna. Według Fisher to obecna u wielu stworzeń wrodzona skłonność, która wyewoluowała, aby przyspieszyć proces dobierania się w pary. U ludzi ten nagły zwierzęcy magnetyzm przekształcił się po prostu w to, co nazywa się miłością od pierwszego wejrzenia. Gdy przebadano mózgi osób świeżo zakochanych, aktywne było miejsce leżące w pobliżu prymitywnych obszarów, związanych z odczuwaniem głodu i pragnienia. To dowód na to, że miłość romantyczna należy do podstawowych popędów człowieka. Oraz że choć w większości przypadków ten stan mija, dozgonne uczucie jest możliwe. Gdy przebadano wieloletnie pary, twierdzące, że są zakochane tak jak na początku związku, obszar mózgu odpowiedzialny za romantyczną miłość był u nich równie pobudzony, jak u świeżo zakochanych.

Zdrada (wzajemna)

Jednym z podstawowych pytań, które stawia autorka „Anatomia miłości”, brzmi zaś: Czy monogamia jest zgodna z naturą? I odpowiada: Tak. Mimo że większość tradycyjnych społeczności ludzkich zezwala na poligamię, to jedynie niewielki procent mężczyzn rzeczywiście ma kilka żon. We wszystkich społecznościach ludzie łączą się w pary. Robią to w sposób naturalny. To ich podstawowa strategia rozrodcza. Wiele wskazuje na to, że ewolucja monogamii rozpoczęła się wraz z przyjęciem przez ludzi postawy dwunożnej. Kobiety nie mogły już nosić niemowląt na plecach, ale w ramionach. Straciły więc swobodę ruchów i wymagały ochrony partnera; przynajmniej do zakończenia okresu karmienia. Jak pisze Fisher, nastały odpowiednie warunki dla pojawienia się męża i ojca. Samiec nie miał wyjścia. By jego geny przetrwały, musiał towarzyszyć swojej partnerce i bronić młodych, zamiast tworzyć harem albo uganiać się za wieloma samicami, rozsiewając plemniki na prawo i lewo. Monogamiczny związek stał się dla samic jedynym wyjściem, ale opłacalnym także dla samców. A w ludzkich mózgach wyewoluowały neuroprzekaźniki odpowiedzialne za uczucie przywiązania: wazopresyna i oksytocyna, nazywane hormonami przytulania.

Niestety – mówi Fisher – równie naturalna jak monogamia jest zdrada. Jest rozpowszechniona wśród wszystkich monogamicznych gatunków ptaków i ssaków. Występuje we wszystkich kulturach. Dlaczego ewolucja wyposażyła ludzi w skłonność do cudzołóstwa? W przypadku mężczyzn korzyść jest oczywista. Jeśli w rezultacie pozamałżeńskiego romansu spłodzi kolejne potomstwo, podwaja pulę swoich genów w następnym pokoleniu.

Długo obowiązywało przekonanie, że mężczyzna to urodzony playboy, a kobieta jest z natury wierna. To nieprawda. Samicom też opłaca się zdrada. Kochanek na boku oznacza dodatkowe zasoby, jest polisą ubezpieczeniową, na wypadek, gdyby mąż zmarł lub odszedł. Wreszcie kobieta, która rodzi dzieci różnych ojców, zwiększa prawdopodobieństwo, że jej geny przetrwają. Żyjące przed wiekami kobiety, które zdradzały, przekazały tę skłonność kolejnym pokoleniom kobiet. Cudzołóstwo musi być silną ewolucyjną presją, skoro mimo kar, jakie nakładały za nie niektóre kultury – kamienowania, palenia na stosie, chłost, obcinania uszu, nosa, narządów płciowych – kobiety się jej dopuszczały. Podwójne standardy w tej mierze obowiązywały przez wieki. W patriarchalnych społeczeństwach od kobiet oczekiwano dochowania dziewictwa do ślubu i dbania o cnotę po nim. W przypadku mężczyzn związek z cudzą żoną, czy pozbawienie dziewictwa córki innego mężczyzny, traktowano nie jako zdradę, ale naruszenie prawa własności. Dziś, gdy w zachodnich społeczeństwach osłabły podwójne standardy, odsetki męskich i kobiecych zdrad w sposób naturalny zaczęły się wyrównywać.

Monogamia (seryjna)

Jesteśmy zatem monogamiczni, ale monogamiczni seryjnie. Fisher przytacza opinię amerykańskiej antropolożki kulturowej Margaret Mead, że nie ma na świecie społeczności, w której ludzie trwaliby w małżeństwie bez potężnej presji społecznej. W wielu tradycyjnych społecznościach odsetek rozwodów jest równie wysoki jak w USA. Dane z całego świata, które przeanalizowała Fisher, świadczą o tym, że „małżeństwo ma międzykulturowy stały okres rozpadu”. I przypada on na trzeci, czwarty rok związku (wcale nie siódmy, jak głosi stereotyp). Dlaczego? Bo w ludzkich społecznościach zbieracko-łowieckich dzieci rodziły się w odstępie trzech–czterech lat. Partnerzy doholowywali je do względnej samodzielności i jeśli chcieli, mogli się rozstać. Według Fisher seryjna monogamia to cecha przystosowawcza, podobnie jak zdrada wiążąca się z większą szansą na przekazanie swoich genów dalej.

Fisher zauważa jeszcze jedną prawidłowość: odsetek rozwodów jest wysoki w społecznościach, gdzie zarówno kobiety, jak i mężczyźni mają cenione dobra i zasoby. Gdy są od siebie niezależni ekonomicznie, związek łatwo zakończyć. A w pierwotnych społecznościach tak było. Mięso, którego dostarczali mężczyźni, stanowiło około 20 proc. diety. Reszta to były owoce, kłącza, korzonki czy orzechy zbierane przez kobiety. Stosunki panujące między płciami były stosunkowo egalitarne, w wielu tradycyjnych kulturach kobiety cieszyły się nawet sporą władzą. Zanim nadeszli Europejczycy.

Tym, co w naszej kulturze rozorało równość płci, było według Fisher nastanie kultury agrarnej, a zwłaszcza wynalazek pługa. Posługiwanie się nim wymagało dużej siły fizycznej, zatem główna część pracy na roli stała się domeną męską. Kobiety utraciły swoją pozycję niezależnych zbieraczek i żywicielek. Zależne od mężczyzn, sprowadzone do roli reproduktorek, stały się niemal częścią żywego inwentarza. Rozwód był prawie niemożliwy także dlatego, że nie da się zabrać kawałka pola i odejść. Parę tysięcy lat potrwało, zanim kobiety zaczęły odzyskiwać niezależność.

Zdaniem Helen Fisher pierwotny wzorzec monogamii seryjnej powraca. Większość mężczyzn i kobiet zarabia własne pieniądze. Ludzie nie żyją już w wielopokoleniowych rodzinach. Mają luźną sieć krewnych i znajomych. Wiele miejsc traktują jako własne i przemieszczają się między nimi. Nie produkują żywności – polują i zbierają w supermarketach. Wszystko to powrót do prehistorycznych korzeni.

Romantyzm (obopólny)

Na współczesnego człowieka działa silna presja genów naszych przodków, ale jest on istotą plastyczną. Kultura, osobowość mogą zdominować jego naturalne skłonności do zdrady i rozstań. Ale dzięki powrotowi do przeszłości człowiek uświadamia sobie, że pod względem seksualności kobiety i mężczyźni nie różnią się między sobą.

Przez ostatnie pół wieku zostało obalonych wiele mitów na temat seksualności i natury kobiet. Według Fisher czas też rozwiać obiegowe przekonania dotyczące mężczyzn. Z przeprowadzonych przez nią ankiet i badań, także z zastosowaniem obrazowania mózgu, wynika, że są oni tak samo romantyczni jak kobiety. Zakochują się szybciej i częściej niż one. Szybciej przedstawiają partnerkę rodzinie i decydują się na wspólne zamieszkanie. Tak samo jak kobiety cierpią z powodu samotności, tak samo są przekonani, że można związać się z jedną osobą na całe życie i tak samo boleją po rozstaniu. „Ojcostwo jest rzeczą ludzką – wyewoluowało przed ponad czterema milionami lat” – pisze Fisher i puentuje, że wraz z poszerzaniem się zawodowej roli kobiet zwiększa się rodzicielska funkcja mężczyzn. Odzyskują role, które przyjęli na siebie dawno temu na afrykańskiej sawannie.

***

„Anatomia miłości. Nowe spojrzenie” to zaktualizowana wersja bestsellera z 1997 r., który stał się klasyczną pozycją na temat seksualności człowieka. Autorka chciała go uzupełnić wynikami prowadzonych w ostatnich latach badań nad pożądaniem, miłością i zdradą, ale właściwie napisała rzecz na nowo. Helen Fisher jest jedną z najbardziej znanych amerykańskich antropolożek. Specjalizuje się w ewolucji seksualności i badaniach nad nuklearną rodziną.

Ja My Oni „Mężczyzna: instrukcja obsługi" (100120) z dnia 22.05.2017; Jako syn, partner, rodzic; s. 46
Oryginalny tytuł tekstu: "Anatomia romantyczna"
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną