Artykuł ukazał się w „Ja My Oni” tom 22. „Dusza i ciało”. Poradnik dostępny w Polityce Cyfrowej i w naszym sklepie internetowym.
***
Po wpisaniu do internetowej wyszukiwarki hasła „wymiary” pierwsza podpowiedź sugeruje „idealne”. Wyskakuje 579 tys. stron. Mnożą się tabelki, kalkulatory, porównania. Padają liczby – najczęściej te klasyczne: 90-60-90. Od lat 50. XX w. miały one odpowiadać wymiarom playmates, czyli modelek, których fotografie ukazywały się na rozkładówkch „Playboya”. Tak pojmowaną kobiecością uwodziły też gwiazdy kina i estrady. Dość wspomnieć Marilyn Monroe (wystąpiła w pierwszym numerze miesięcznika z 1953 r.), Brigitte Bardot, Sophię Loren czy Madonnę. Szczupłe kobiety z wąską talią i silnie zarysowanym biustem i biodrami (tzw. sylwetka klepsydry) na wiele lat zdominowały myślenie o idealnym kobiecym ciele.
Ale trendy ewoluują. By się o tym przekonać, wystarczy obejrzeć najnowszy pokaz bielizny słynnej amerykańskiej marki, podczas którego modelki mają doczepione na plecach rozłożyste skrzydła – „Aniołki” stały się już symbolem, a ich sylwetki ideałem dla milionów kobiet i mężczyzn. Nie mają tak krągłych jak playmates biustów i pośladków, za to ich ciała są jędrne, sprężyste i równomiernie opalone. I bardzo szczupłe. Wśród topowych aktorek trudno znaleźć którąś z nadwagą. Angelina Jolie, Nicole Kidman czy Julia Roberts mimo upływu lat wciąż wyglądają tak, jakby żywiły się tylko słońcem i niegazowaną wodą mineralną.