Pytanie, po co stawiamy pomniki, jest pytaniem o pamięć. O to, dlaczego jest tak ważna dla ludzkich jednostek i dla całych społeczeństw. Człowiek jako jedyny gatunek chowa zmarłych i upamiętnia ich w sposób symboliczny. – A skoro zmarłych czcimy, to naturalne jest, że upamiętniamy również najważniejsze momenty historyczne oraz postacie, które w tej historii odegrały ważną rolę – mówi prof. dr hab. Wojciech Burszta, antropolog kultury, wykładowca SWPS. – Dzieje się tak we wszystkich kulturach, zwłaszcza opartych na piśmie. Żyjemy, przemijamy, upamiętniamy. To z antropologicznego punktu widzenia absolutnie oczywiste.
W starożytnym Rzymie łuk triumfalny miał na wieki przypominać wjazd zwycięskiego wodza do miasta. Cesarze stawiali pomniki samym sobie, ozdabiali nimi miasta, umieszczali je też w świątyniach podbitych narodów, aby oddawano im boską cześć. Po każdym obaleniu istniejącego porządku, wygranej wojnie, zamachu, przewrocie, zwycięzcy burzyli dawne posągi. W ich miejsce stawiali własne, ogłaszając, że teraz władza należy do nich.
Jednak świadomie kształtowany, gigantyczny przemysł pamięci, którego częścią są współczesne pomniki, rozwinął się w Europie dopiero na przełomie XVIII i XIX w. Wtedy właśnie zaczęły powstawać państwa narodowe, oświecenie i rewolucja francuska podważyły święty porządek świata oparty na monarchiach dynastycznych, osoba władcy przestała jednoczyć poddanych.
Naród i pamięć
Według oświeceniowych myślicieli, m.in. Jana Jakuba Rousseau, tym, co legitymizuje państwo, miała być kulturowa odrębność społeczeństwa. Zaczęto więc tej jedności intensywnie poszukiwać, a jeśli trudno ją było znaleźć – tworzyć.
Częścią procesu tworzenia kultury narodowej było budowanie wspólnej pamięci: zaczęto więc patrzeć na przeszłość jako na wspólne dzieje narodu.