Doznaje jakiejś krzywdy czy urazy, nosi ją w sobie i gniecie, a potem zastanawia się, czegóż on tak się zapiekł i wysupłać się z tego nie może. Podejrzewa, że świat się przeciw niemu sprzysiągł, a potem myśli, że przecież to absurd tak myśleć. Reaguje na krytykę z nadmiarem emocji, zbyt impulsywnie, a potem próbuje się usprawiedliwić: już taki mam charakter. Udaje kogoś, kim nie jest, wkłada maski, a potem racjonalizuje: tego dzisiejszy świat wymaga.
Otóż to. Dzisiejszy świat stawia subtelnej ludzkiej psychice niekiedy nadludzkie wymagania. Wymaga nieustannej sprawności, codziennego stawiania czoła wściekłej rywalizacji, oczekuje żelaznej odporności na stres i ocenę. Żąda siły i sukcesu. A to utopijny program, byśmy we wszystkich rolach – prywatnych, zawodowych, społecznych – byli nieustannymi perfekcjonistami. Więc coraz częściej wielu z nas czuje się zepchniętych do psychicznego kąta. Nie daje rady. Sięga po pigułki. Coś na depresję, coś na rozkołatane nerwy, by zasnąć, jakiś dopalacz, by rano bez obrzydzenia wstać…
Jedni nie potrafią tego wyimaginowanego sukcesu odnieść – czują się nieudacznikami. Inni widzą, że zbyt wiele ów sukces ich kosztuje. Zdarza się, że nadmierne obciążenie pracą przekracza granice uzależnienia – pracoholizmu. Albo zawód, który wydawał się pasją i misją, przywleka wypalenie. Zamiast poczucia satysfakcji przychodzi refleksja, że gdzieś w tym wszystkim zagubiło się moje prawdziwe Ja, rzeczywista tożsamość.
Jak ją na powrót odnaleźć? Jak odkryć, co rzeczywiście nami w życiu kieruje, jaki wpływ na to ma nasza osobowość, nieświadome – bo wpojone we wczesnym dzieciństwie – przekonania o naturze losu, późniejsze doświadczenia?