Adrian wyjechał do szkoły w Wielkiej Brytanii, kiedy miał 12 lat. Rok wcześniej rodzice wysłali go na wakacyjny obóz do Anglii. Tam w czasie zabawy zorientował się, że jego pochodzący z Chin kolega z grupy mówi po angielsku lepiej niż on. Nie chciał być gorszy. Sprawę ułatwiał fakt, że od roku uczył się w Anglii jego starszy brat.
Gdy Piotrek oświadczył rodzicom, że wyjeżdża do liceum lotniczego w Dęblinie, miał 15 lat. Rodzice początkowo zamarli z przerażenia, potem zaczęło się zamartwianie. W końcu szkołę średnią miał po drugiej stronie ulicy. Teraz, by przyjechać na niedzielny obiad, musiał pokonywać 300 km. Warto, stwierdził. Bo spełniał swoje marzenia.
Życie w internacie
Dzieci, które wyjeżdżają do szkół, przybywa. Powodów jest wiele, dominują – ambicje, silna motywacja, pęd do sukcesu. W walce o uczniów szkoły urozmaicają swoje oferty. Kuszą młodych ludzi atrakcyjnymi profilami klas czy programem zakończonym obowiązkową maturą międzynarodową. Ma to ułatwić dostęp do najlepszych uczelni w kraju i za granicą. Przy wielu renomowanych placówkach znajdują się internaty, gdzie nie tylko się śpi, jada i odrabia lekcje w specjalnie przygotowanych do tego pokojach. W grę wchodzą też zabawy integracyjne, wycieczki. – Dla dzieci pochodzących z różnych środowisk społecznych i regionów geograficznych Polski dobre państwowe liceum z internatem to najlepsza i najskuteczniejsza forma wyrównywania szans – uważa Wiesław Kosakowski, dyrektor III LO im. Marynarki Wojennej RP w Gdyni oraz Gdyńskiej Szkoły Matury Międzynarodowej 0704. W internatach przy liceum mieszka z górą 200 uczniów.