Wilk w opłotkach
Niedźwiedzie buszują, wilki spacerują po ulicach. Dzikie zwierzęta wkraczają do miast
Jeszcze kilka lat temu doniesienia o niedźwiedziach, które w poszukiwaniu jedzenia penetrują parkingi, kempingi i obrzeża pensjonatów, dotyczyły jedynie rejonu Tatr. Przyrodnicy tłumaczyli wówczas, że mamy do czynienia z postępującą synantropizacją (przystosowaniem się dzikich zwierząt do życia w pobliżu człowieka) gatunku Ursus arctos, a winny sytuacji jest człowiek, który zachęcił – świadomie lub nie – dużego drapieżcę do szukania pożywienia także poza lasem. Wabiony zapachami porzucanych resztek jedzenia niedźwiedź, z natury oportunista, zrozumiał, że nie musi się zanadto wysilać, by nasycić żołądek.
Żeby ograniczyć możliwość spotkań niedźwiedzia z człowiekiem, przyrodnicy podjęli szeroką akcję edukacyjną. Ze szlaków zniknęły kosze na śmieci, a dostępne powszechnie ulotki informowały, że ogryzki, puste butelki po napojach, a nawet papierki po cukierkach trzeba zabierać z sobą do domu i dopiero tam opróżniać plecak.
Edukacja społeczeństwa dotycząca mądrego współistnienia z przyrodą to długi i powolny proces, ale i tak pod Rysami zauważono pozytywne zmiany. To wcale nie oznacza, że nie dochodzi już do przecinania się ścieżek ludzi i drapieżników. Takie spotkania są jednak rzadsze, co przekłada się na większe bezpieczeństwo turystów. Z niedźwiedziem bowiem nie ma żartów – jeśli zostanie zaskoczony, a do tego ma przy sobie młode, może zaatakować.
Uparty niedźwiedź
W Polsce najwięcej niedźwiedzi żyje w Bieszczadach. Czasami do Polski przechodzą niedźwiedzie ze Słowacji i Ukrainy, analogicznie te nasze robią wypady za granicę. Dlatego nigdy zdaniem przyrodników i leśników nie da się w stu procentach określić liczby bytujących na danym obszarze brunatnych drapieżców. Ta populacja to powód do dumy, ale też do niepokoju, bo niedźwiedzie coraz częściej widywane są tam, gdzie nie powinny.