Zapiski z piekła
Powstanie w getcie: zapiski z piekła. Niemcy palili dom po domu. Spanikowani ludzie skakali z okien na bruk
Getto pustoszało. Co sobotę z Umschlagplatzu odjeżdżało 40 wagonów. Po ostatniej akcji likwidacyjnej w styczniu 1943 r. panował nastrój coraz większej rezygnacji. Kończyła się nadzieja. Młodych, którzy stracili bliskich, nic już nie trzymało. Jedni uciekali w wódkę, inni w planowanie zemsty. W chlebie i mące szmuglowano zza muru broń. Żeby nie oszaleć, ludzie starali się żyć tak normalnie, jak tylko się da. Gdy kontakt ze stroną aryjską był jeszcze możliwy, za resztki kosztowności szmuglowano żywność. Półoficjalnie działały kawiarnie, w których można było kupić niemal wszystko. Dzielono się wiadomościami zza muru i nadzieją, że może wyzwolenie jest blisko. Po godzinach pracy w warsztatach szczotkarzy ludzie starannie się ubierali i wychodzili na spacer na „deptak”, jak nazywano Bonifraterską. Krótko przed świętem Pesach odbył się wieczorek poety żydowskiego Władysława Szlengla. Były nawet akcenty humorystyczne. Zbierano pieniądze na świąteczne paczki dla najbiedniejszych. Szykowano macę, wino; niektórym udało się nawet zdobyć jajka. Do getta wracali ludzie z aryjskiej strony – ograbieni, przerażeni, zaszczuci. Woleli już być wśród swoich. Dodatkowo, w wigilię święta Pesach, setki Żydów zza muru przyszły tu odwiedzić swoich bliskich i znalazły się w pułapce. 19 kwietnia w chwili wybuchu powstania w getcie było ok. 50 tys. ludzi.
W nocy z niedzieli na poniedziałek poniosło się po getcie: Niemcy obstawili dzielnicę, zaczyna się akcja. Ludzie w pośpiechu zamykali się w przygotowanych kryjówkach. Ulice opustoszały.
Getto budowało schrony już wcześniej – górne, w zamaskowanych pokojach, do których wchodziło się przez otwieraną ścianę pieca, ruchomy zlew czy tylną część szafy. Teraz budowano kolejne, także podziemne, dobrze wyekwipowane, z wentylacją, pompą i zapasami.