Czarodziejskie mury
Czarodziejskie mury Sokołowska. Ludzie przyjeżdżają tu i zostają. Łatwo wsiąknąć
Bożenna Biskupska nigdy wcześniej nie była na Dolnym Śląsku. Wraz z artystą fotografem i partnerem Zygmuntem Rytką oraz córką Zuzanną Fogtt założyli w Podkowie Leśnej Fundację Sztuki Współczesnej In Situ, ale zrobiło im się tam za ciasno i szukali nowej przestrzeni do działań artystycznych. Przez prawie dwa lata wędrowali po zakątkach Polski, aż w końcu znajomy artysta Michał Bogucki zaproponował: wpadnijcie do Sokołowska. Prowadził tam wówczas renowację cerkiewki i zakochał się w miasteczku.
– Dobra, niech będzie Sokołowsko. Dotarliśmy tam nocą, rozdrażnieni, zmęczeni i przerażeni atmosferą kompletnej martwoty – wspomina Bożenna. – A rano oniemiałam. W pełnym słońcu ukazał nam się potężny, neogotycki gmach sanatorium Grunwald. Byłam tak zachwycona, że nawet nie zauważyłam, że nie ma dachu. Mnie zawsze ciągnęło do obiektów historycznych, bo wzbudzają emocje i prowokują artystów. Jedyny minus to stan obiektu, ale zachwyt przeważył nad zdrowym rozsądkiem.
To był 2007 r. Córka Bożenny Zuzanna Fogtt brak dachu zauważyła od razu; już na fotografiach. I była przerażona. Do Sokołowska przyjechały razem w listopadzie. Szaro, ulewa, błoto. Ale Bożenna przekonywała, że jak zobaczy piękną klatkę schodową, to się zachwyci. Tylko że drzwi nie chciały się w żaden sposób otworzyć. Klatka właśnie się zawaliła i gruz blokował wejście.
– Ona już widziała w tych kupach gruzu przestrzenie ekspozycyjne. Ja jestem trochę bardziej racjonalna – opowiada Zuzanna. – Ale w Sokołowsku człowiek się szybko zakochuje.
Zainwestowali wszystko, co można było, żeby zająć się misją sokołowską. Razem z pracami remontowymi ruszyła działalność artystyczna. W ruinach zorganizowali pierwszy Festiwal Sztuki Efemerycznej „Konteksty”.