Z niedosytu w przesyt
Paragony grozy, hip-hop i „Barka”. Pierwsze koncertowe lato po covidzie
Początek wakacji przyniósł niezbyt dobre prognozy. Trzeci, kulminacyjny dzień odbywającego się w Gdyni Open’era – ten z najpopularniejszymi gwiazdami i dawno wyprzedanymi biletami jednodniowymi – przerwała ewakuacja. Na telebimach zamiast kolejnych wykonawców pojawiły się ogłoszenia: „Prosimy o zachowanie spokoju i podążanie w kierunku punktu zbiórki do ewakuacji”. Wiadomość o zapowiadanych gwałtownych burzach nad Trójmiastem przekonała organizatorów, że nie warto ryzykować, i na kilka godzin przerwali imprezę, odwołując m.in. występy Megan Thee Stallion i Duy Lipy. W mediach społecznościowych zamiast okrzyków entuzjazmu pojawiły się więc błyskawicznie narzekania na chaos informacyjny i tłok w autobusach. I że miała być Dua Lipa, a jest duża lipa.
Gdy przejrzeć doniesienia z ostatnich lat, łatwiej zrozumieć organizatorów. Letnie festiwale nie od dziś mają problemy z pogodą. 11 lat temu na belgijskim Pukkelpopie pięć osób zginęło na skutek szkód wywołanych gwałtowną burzą, w tym samym roku w Indianapolis porywisty wiatr zdmuchnął scenę, zabijając kolejne pięć osób. A ledwie kilkanaście dni temu na Medusa Festivalu w Hiszpanii 40 osób zostało rannych, a jedna zmarła na skutek zniszczeń wywołanych wichurą. W Gdyni obyło się bez ofiar, a burza ostatecznie przeszła bokiem. „Była to najtrudniejsza, najbardziej wymagająca edycja w dwudziestoletniej historii festiwalu” – pisali organizatorzy, obiecując vouchery rabatowe w ramach rekompensaty za utracone wrażenia. Ale zarazem była to edycja rekordowa – przyjechało łącznie 150 tys. osób. Czwarty dzień imprezy odbył się normalnie, a kończył go Taco Hemingway, wplatając w swój występ fragment przeboju „Levitating” Duy Lipy z własnym tekstem: „Znowu dziś się deszczem ściele świat/ Przyjdzie jakaś burza, Open’era ci zabiorą/ Znowu dzisiaj w Gdyni wieje wiatr/ (…) Duy Lipy nie ma, ale Taco jest tu z tobą”.