Najlepsze memy to dobrze zilustrowane cytaty, a na tej wojnie taki cytat trafił się prędko. „Russkij wojennyj korabl, idi na ch.j” – to zawołanie ukraińskiego obrońcy Wyspy Węży pierwszego dnia inwazji obrosło już w legendę. Poczta umieściła je na znaczkach. A po sieci niesie się jak viral. Prezydent Wołodymyr Zełenski przyznał żołnierzom z wysepki medale Bohatera Ukrainy. Świat był przekonany, że zginęli, a tymczasem zostali wzięci do niewoli. Dziś już wiadomo, że autorem słów powyżej jest 32-letni Roman Hrybow, jeden z obrońców Wyspy Węży. W ramach wymiany jeńców właśnie wrócił do domu w Czerkasach i otrzymał odznaczenie za zasługi od ministra obrony. Głodzony i bity, stracił 10 kg, ale nie uważa się za bohatera. Bohaterem masowej wyobraźni już jednak został, w dodatku prorokiem – rosyjskie okręty faktycznie idą na ch.j. A Ukraińcy nie tracą humoru. Tuż po niedawnym rozdaniu Oscarów resort obrony Ukrainy przyznał własne „Oscary” – za najlepsze momenty wojny. Scena z cytatem powyżej wygrała w kategorii „najlepszy film”.
Przy całym wojennym dramacie dowcip jest jedną z metod przetrwania i przydatną amunicją: podnosi morale, ośmiesza wroga, łagodzi ogromne napięcie. Ukraińcy na pewno mogą czuć się w sieci dopingowani przez większość zachodniego świata. Nawet pozujące dotąd na neutralne i bezstronne media społecznościowe Marka Zuckerberga liberalizują zasady moderacji – jak donosił Reuters, Facebook przymyka oko na życzenia Putinowi śmierci i lżenie rosyjskich żołnierzy. To rzecz bez precedensu.
Najbardziej obrywa oczywiście sam Putin. Internet lubi mu wypominać karykaturalnie długi stół, przy którym jeszcze przed inwazją podejmował m.in. francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona czy kanclerza Niemiec Olafa Scholza.