Kombinacje tatrzańskie
Kombinacje tatrzańskie. W górach w czasie ferii pustawo i drożyzna
W Zakopanem szok i niedowierzanie: warszawka nie zjechała na ferie. Agata Wojtowicz, prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej, jadąc w ostatni poniedziałek stycznia do pracy, specjalnie nadłożyła drogi, żeby rozeznać się w sytuacji. – Parkingi w obleganych zwykle miejscach były pustawe. Już poprzedni okres przerwy szkolnej, gdy odpoczywała Małopolska, był słaby. Ale uznaliśmy, że skoro dopiero co wpadli do nas w okresie świątecznym, to nie będą się wykosztowywać na ferie. Ale Warszawa wydawała się pewniakiem.
Na stolicę liczą też w Wiśle. – Jak na razie mamy 60 proc. obłożenia miejsc noclegowych – ocenia Arkadiusz Matuszyński ze spółki Wiślański Ski Pass. Cierpi Szczyrk, typowa ulicówka, gdzie całe turystyczne życie koncentruje się wzdłuż drogi przelotowej do Wisły. W godzinach szczytu nie ma korków, a pod stacjami narciarskimi można znaleźć miejsca parkingowe. Julia, turystka z Warszawy: – Znajomi byli tu w styczniowy długi weekend i powiedzieli, że nigdy więcej. Dziki tłum. Na stoku więcej przestali w kolejkach, niż szusowali. Przestrzegali mnie, że w ferie będzie jeszcze gorzej. Tymczasem na gondolę czeka się parę minut. To chyba covid zebrał żniwa.
Turystyczni przedsiębiorcy potwierdzają: urywały się telefony kasujące rezerwacje. Bo kwarantanna, izolacja, obawa przed zarażeniem. W hotelach i pensjonatach obowiązują limity 30 proc. miejsc dla niezaszczepionych, ale właściciele obiektów nie są tego w stanie zweryfikować. – Jedyne, co nam pozostaje, to uprzejmie pytać gości, czy się zaszczepili, oraz poprosić o złożenie podpisu pod stosownym formularzem. Musimy wierzyć na słowo – mówi Robert Kozłowski, dyrektor zakopiańskiego hotelu Logos (zajętych ma tylko połowę z 54 pokoi).