Dotychczas przeciętny stawiany dom miał 139 m kw. Rzadko decydujemy się na powierzchnię mniejszą niż 100 m kw. (13 proc. nowych obiektów) i większą niż 200 m kw. (12 proc.). Te nieduże za bardzo przypominają mieszkania, z kolei te ogromniaste są za drogie w utrzymaniu. Najczęstszy wariant to dom parterowy z użytkowym poddaszem (60 proc.), na działce 500–2000 m kw. (72 proc.). Przy czym zarówno domy, jak i działki z roku na rok mają tendencję do powolnego, ale ciągłego kurczenia się; i w tym sensie prezes PiS trafnie wyczuł trendy. Lubimy wznosić mury z tradycyjnej cegły lub tzw. bloczków komórkowych (85 proc.). Zdecydowanie z garażem (90 proc.), za to do przeszłości odchodzi tak kiedyś modne podpiwniczenie (tylko 10 proc.).
Wewnątrz dwie łazienki (81 proc.), spiżarka przy kuchni (87 proc.), a kuchnia otwarta na salon (65 proc.). Część nocna wyraźnie oddzielona (zazwyczaj zajmuje poddasze) od części dziennej. Praktyczne i tańsze okna plastikowe (50 proc.) mają przewagę nad drewnianymi i aluminiowymi. Nie zakładamy w oknach krat (tylko 2 proc.), za to lubimy coraz bardziej systemy alarmowe (60 proc.), antywłamaniowe drzwi (40 proc.) i antywłamaniowe rolety (25 proc.). Stałym punktem programu jest taras, kominek, ale już niekoniecznie balkon. Tyle o konstrukcji i wnętrzu. Tym jednak, co widzimy i co nas w oczy kole lub (rzadziej) wzrok pieści, to bryła. I tu zaczyna się dopiero mnogość estetycznych narracji. Ale zanim do nich przejdziemy, konieczny jest miniskrót z nieodległej przeszłości.
W wolność 1989 r. wchodziliśmy z dość prostym bagażem konwencji jednorodzinnego budownictwa. Po pierwsze, w miastach pozostało nieco przedwojennych willi, często zaniedbanych i dogęszczanych przez państwowych zarządców. Na ziemiach poniemieckich – utrzymanych w historyzujących stylach, bliżej wschodu – głównie o przyjemnej dla oka konwencji modernistycznej lub w tzw.