Do niedawna zanurzeni w archiwach zbiorów dawnych, wśród historycznych modeli statków, cennych kolekcji sreber lub wspomnień ostatnich świadków z okresu okupacji, historycy z muzeów miejskich postanowili otworzyć się na współczesność i zabrali się za dokumentowanie tego, co tu i teraz. Bo czas w Polsce jest wyjątkowy. Lockdowny, protesty, bankructwa, starcia z policją, wyludnione ulice, szczepionki, nagłe śmierci, cudowne ozdrowienia. Ledwo coś się wydarzy, a już staje się historią. Żal byłoby przegapić moment, nie uchwycić chwili – mówią muzealnicy od Gdańska po Kraków.
W muzeach na Zachodzie, w Stanach czy Wielkiej Brytanii tę metodę pracy stosuje się od dawna. Rapid Response Collecting, czyli zbieranie na gorąco pamiątek z bieżących wydarzeń. Robiono to w Nowym Jorku po atakach na World Trade Center, robiono po protestach ruchu Black Lives Matter. W polskich muzeach tryb szybkiego reagowania wyzwoliły pandemia oraz strajki kobiet. A wraz z nimi w muzealniczych duszach pojawiło się całe mnóstwo pytań oraz wątpliwości.
•••
Gdy w marcu 2020 r. wprowadzono w Polsce pierwszy koronawirusowy lockdown, Mateusz Zdeb, młody kurator Muzeum Krakowa, na co dzień specjalizujący się w temacie Holokaustu, nie planował na bieżąco śledzić covidowych doniesień. Jak wszyscy w tamtym czasie, przeżywał pracę zdalną – nagle, z dnia na dzień, pracownicy zostali pozamykani w domach i musieli stać się muzeum wirtualnym.
Dyrektor dr Michał Niezabitowski, aby podtrzymać w nich ducha, codziennie słał do wszystkich pracowników wspierające maile. I któregoś dnia wśród tych wiadomości niespodziewanie pojawił się pomysł wystawy o pandemii. Jak wspomina dziś dyrektor Niezabitowski – wydawał mu się oczywisty. W końcu już od kilku lat jako muzeum miejskie starali się zmieniać strategię.