Drugi dzień obowiązywania zakazu aborcji w Polsce i kolejne protesty Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. O godz. 20 na rondzie de Gaulle′a w centrum Warszawy (przechrzczonym przez organizatorki na Rondo Praw Kobiet) zameldowało się około setki uczestników i kilkudziesięciu mundurowych. Z policyjnych megafonów dobiegały komunikaty informujące o tym, że zgromadzenie jest nielegalne, i wzywające do rozejścia się.
Na ręce patrzyła funkcjonariuszom reprezentacja Lewicy. Posłanka Beata Maciejewska przypominała: – Mamy immunitet, możemy dowiadywać się, na jaki komisariat została przewieziona dana osoba, a policja musi nam udzielić informacji. Korzystaliśmy z tej możliwości podczas jesiennych protestów i latem, gdy zatrzymano Margot. Również dziś będziemy reagować, choć – mam nadzieję – nie będzie takiej potrzeby. O czwartkowych działaniach policji parlamentarzystka wypowiada się w ostrych słowach: – To były tortury wobec tych młodych osób, które przez wiele godzin przetrzymywano w kotle, na mrozie. Jesteśmy rządzeni przez ludzi, którzy znów pokazali, że po prostu nienawidzą kobiet.
Lewica złożyła w piątek zawiadomienie do prokuratury na Julię Przyłębską „za przekroczenie uprawnień”. – Niezależnie od tego, czy prokuratura jest upolityczniona, czy nie, uważamy, że decyzja zapadła niezgodnie z prawem – mówi Maciejewska. Jak dodaje, jej ugrupowanie ma pomysł na wyjście z obecnego impasu. – Złożyliśmy propozycje ustaw, które leżą w Sejmie bez nadania druku: w kwietniu ubiegłego roku kompleksową ustawę dotyczącą dostępu do aborcji do 12. tygodnia ciąży, dostępu do nowoczesnej edukacji seksualnej i antykoncepcji, w październiku projekt „ustawy ratunkowej”, która dekryminalizuje aborcję. Zapowiada też, że Lewica – wspólnie ze Strajkiem Kobiet, Federą, Aborcyjnym Dream Teamem i Łódzkimi Dziewuchami Dziewuchom – zainicjuje wkrótce zbiórkę podpisów pod obywatelskim projektem ustawy dotyczącym przerywania ciąży do 12. tygodnia.
Kilka minut po 20 marsz ruszył, jego uczestnicy jak zwykle mieli ze sobą pomysłowe transparenty („Tych czarownic nie spalicie”, „Copperfield wam nie pomoże, znajdziemy was wszystkich”). Gdy zapłonęły race, Marta Lempart chwyciła za megafon, by poinformować o zwolnieniu zatrzymanej wczoraj Klementyny Suchanow. Komisariaty opuściły wszystkie z 14 osób zatrzymanych w czwartek pod Trybunałem Konstytucyjnym. Według Obywateli RP jednej z zatrzymanych, Babci Kasi, przez kilkanaście godzin nie podawano jedzenia ani picia, nie umożliwiono jej również przyjęcia leków. „Była trzymana w zimnej celi, bez rajstop prowadzona po mrozie, nie zdjęto jej kajdanek, a w czasie zatrzymania była brutalnie przyduszona kolanem do ziemi. Nazwijmy to po imieniu – to są tortury” – informowali na Twitterze.
Gra w berka po Warszawie, policja rozpyla gaz
Strajkową modę zdominował kolor zielony. Wielu protestujących zasłaniało twarz rozdawanymi przez Strajk Kobiet chustami, które kolorystycznie odwołują się do 15-letniej walki Argentynek o legalną aborcję. W rozmowie z „Polityką” Lempart poszukiwała paraleli z sytuacją Polek: – Naszą walkę o zmianę prawa zaczęłyśmy dwoma pierwszymi próbami po zakazie, czyli jeszcze w latach 90. Projekty „Ratujmy kobiety” i teraz „legalna aborcja bez kompromisów”, kolejna zbiórka podpisów – to już będzie piąta próba. Argentyna też jest krajem katolickim, w którym najwięcej do powiedzenia ma Kościół, przecież pochodzi z niego papież. Ta sama zmiana odbywa się teraz w Polsce.
Na gmachu Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie wyświetlono czerwoną błyskawicę, symbol protestów kobiet:
Przy dźwiękach samby i policyjnych syren marsz ruszył al. Jerozolimskimi, starannie omijając blokadę zaparkowanych suk, nie odmawiając sobie jednak pozdrowienia funkcjonariuszy („Zdejmij mundur, przeproś matkę!”, „Jest nas więcej”). Pod KFC czekała już marszowa furgonetka. – No to mamy nagłośnionko – wyraźnie głośniej zakomunikowała Lempart. – Mimo że policja od rana za samochodem jeździła i próbowała aresztować wszystkie duże samochody.
Policja utrudniała protestującym poruszanie się po mieście, zamykając przed marszem kolejne ulice. Strajk znowu przypominał chaotyczną gonitwę policji i protestujących po mieście. Samochód z nagłośnieniem próbował wjechać w ul. Kruczą, by skierować się w stronę Trybunału, ale został zablokowany. – Nie będziemy ułatwiać policji zamykania nas w kordonie – zaordynowała Czerederecka. Tłum ruszył w drugą stronę przy muzyce Freddiego Mercury′ego, który zadeklarował z głośników, że „nie da się zatrzymać”.
Samochód strajkowy wjechał na ul. Marszałkowską, ale tam został zatrzymany przez mundurowych. Doszło wtedy do szarpaniny między protestującymi i policją, która rozpyliła gaz tuż przed kilkoma osobami, m.in. Martą Lempart.
Po powrocie na rondo de Gaulle′a stało się jasne, że zgromadzenie nie ruszy dalej, radiowozy uniemożliwiły marszowi skierowanie się w którąkolwiek ze stron. W centrum zaczęła się dyskoteka przerywana szczerymi wyznaniami. Mocno wybrzmiało choćby przemówienie matki nieheteronormatywnego chłopca, chrypiącej przez szczekaczkę: – Ja nie chcę być matką przez Skype′a! Będę walczyła o wolną Polskę, o to, żeby dzieciaki mogły tu żyć!
Pod Pałacem Kultury i Nauki w stronę uczestników policja po raz drugi rozpyliła gaz łzawiący. W odwecie w jej stronę poleciały race, śnieżki i okrzyki: „Zdejmij mundur, przeproś matkę”, „Faszyści, policja, jedna koalicja, Hańba!”. W tłumie rozeszła się pogłoska, że jeden z uczestników rozpylił w stronę policji gaz łzawiący. W pewnym momencie mundurowi otoczyli mężczyznę i wynieśli go w nieznane miejsce, założywszy od tyłu kajdanki.
Marsz jednak ruszył, z trudnościami, w kierunku Żoliborza, gdzie mieszka prezes PiS Jarosław Kaczyński. Na jezdni i murach spontanicznie powstają czerwone błyskawice, uczestnicy tańczą do elektronicznych standardów. Przy pomniku Jana Pawła II na pl. Bankowym zawieszono tęczową flagę. Mundurowi jakby zapadli się pod ziemię.
Zgromadzenie skręciło w Anielewicza. „Przepraszamy Muranów, ale musicie zrozumieć, że dzieją się ważne rzeczy dla tego kraju” – poniósł się komunikat, zagłuszając na moment „Who′s That Girl” Madonny. Mimo aktywnych działań policji marsz przebił się na Żoliborz, gdzie został zablokowany przez białe kaski i kilkadziesiąt radiowozów ustawionych w długie sznury przy ul. Mickiewicza i ul. Potockiej, by uniemożliwić dostęp do domu wicepremiera do spraw bezpieczeństwa narodowego i spraw obronnych.
– A takie mieliśmy skromne plany, że może pod Trybunał, że może pod Sejm. A jak zwykle skończyliśmy u Jarosława. Ciekawe, ile tym razem sobie zamówił radiowozów – pokpiwała Marta Lempart. Ale i przestrzegła: – Nie poddajemy się prowokacjom, nie dajemy się podpuścić. Na koniec protestu pod domem prezesa PiS odtańczono... poloneza. To w końcu setny dzień protestów. Wpół do pierwszej Lempart rozwiązała marsz, zapowiadając, że to początek cotygodniowych, piątkowych zgromadzeń.
Jak informowała Szpila, kolektyw antyrepresyjny udzielający od sierpnia 2020 r. bezpłatnej pomocy prawnej osobom zatrzymanym przez policję (numer telefonu 722 196 139), w czasie piątkowego protestu zatrzymano w sumie cztery osoby, w tym jedną nieletnią, którą szybko odebrali rodzice. Resztę przewieziono do Nowego Dworu Mazowieckiego, kilkadziesiąt kilometrów poza stolicę.
W piątek 29 stycznia protesty odbyły się w kilkudziesięciu miastach w całym kraju, m.in. we Wrocławiu, Węgorzewie, Piasecznie, Pile, Wałbrzychu, Zgorzelcu, Suwałkach, Rybniku, Gryficach, Kielcach, Bydgoszczy, Poznaniu, Krakowie, Białej Podlaskiej, Gdańsku, Gdyni, Koszalinie, Olsztynie, Opolu, Chrzanowie, Wadowicach.
W weekend Strajk Kobiet „oddaje pole” akcji WOŚP, a protesty zostaną zawieszone na dwa dni.