To kraina od zawsze na rubieżach, choć osiedlano się tu od paleolitu. Na jakiś czas przeszkodził w tym lądolód skandynawski. Ustąpił 10 tys. lat temu, zostawiając liczne pagórki, głębokie rynny i płytkie niecki. Zagłębienia zalała woda. Jeziora nie są tak duże ani ze sobą połączone jak mazurskie, ale za to znacznie ich więcej. Naliczono 250 akwenów mierzących ponad hektar powierzchni, do tego kilka tysięcy małych oczek wodnych. Największe są jeziora rynnowe: wąskie i głębokie Drawsko, Siecino, Komorze, Lubie, Pile… Drawsko jest też drugie w kraju na podium pod względem głębokości (82,2 m). Kto o tym wie?
Mało się mówi i pisze o położonym 100 km od Szczecina i 80 od Bałtyku Pojezierzu Drawskim. Brakuje aktualnych przewodników. Nie biegną tędy żadne ważne drogi. Rzadko kto przejeżdża przypadkiem przez Szczecinek, Czaplinek, Złocieniec czy Drawsko Pomorskie. Miasteczka drzemią, wspominając dawne czasy, gdy kruszono o nie kopie. Nieco bardziej ożywiony jest Połczyn-Zdrój, w którym pod koniec XVII w. odkryto lecznicze źródła. Od tej pory uzdrowisko przyciąga kuracjuszy. Pozostała część regionu zdaje się nie mieć siły i pomysłu na promocję. Pewnie też funduszy.
Atrakcji tu sporo, choć raczej poza miastami. Mało uczęszczane drogi są idealne na rowery. Ubogie w infrastrukturę jeziora – pustawe. Lasy zajmujące blisko 30 proc. powierzchni pojezierza pełne sosen, buków, dębów, brzóz. Mieszkają tu jelenie, sarny, dziki, lisy, a nawet wilki. I mnóstwo ptaków. Niektórzy mówią, że Pojezierze Drawskie jest jak Bieszczady i Mazury w jednym. Coś w tym jest, tyle że region, w przeciwieństwie do wyżej wymienionych, nie został zadeptany.
Na Pojezierzu Drawskim można zwiedzać to, co zostało po dawnych zamkach książąt pomorskich (Szczecinek), templariuszy (Czaplinek), krzyżaków i joannitów (Świdwin).