69 filmów fabularnych, 51 seriali, 34 reklamy, 22 filmy dokumentalne, 6 innego rodzaju projektów filmowych – według danych PISF z 23 marca w Polsce przerwano łącznie 182 produkcje. Wielu artystów, pracowników technicznych, przedstawicieli różnych zawodów zatrudnianych przy produkcji na umowach-zlecenie straciło jedyne źródło utrzymania. Część pracodawców (producentów) poniosło olbrzymie straty. Niektórzy zbankrutują – mimo poważnych programów pomocowych płynących z PISF oraz Ministerstwa Kultury – ponieważ nie udźwigną ciężaru zobowiązań oraz długów. Więc pewne projekty bezpowrotnie przepadną, gdyż nie da się ich przejąć ani odtworzyć.
Miliardy strat
Wbrew pozorom perspektywy nie wyglądają dobrze. Amerykańska firma badawcza Ampere Analysis oszacowała globalne straty całej branży rozrywkowej na 160 mld dol. w ciągu najbliższych pięciu lat. Z tego 24,4 mld ma przypaść na kinematografię. Od marca do końca maja COVID-19 obniżył zyski Hollywood o 30 mld dol. Ile wirus kosztował polską kinematografię? Radosław Śmigulski, dyrektor PISF, wymienia kwotę 600 mln zł – tyle miały stracić kina przez ostatni kwartał z powodu braku przychodu ze sprzedaży biletów.
Teraz, w momencie restartu, wszyscy próbują sobie wyobrazić, czy popularni aktorzy i ekipy zdołają obsłużyć kilkadziesiąt wznowionych produkcji. Wydaje się to niemożliwe. Trzeba się będzie ustawić w kolejce i powoli próbować skończyć to, co zostało rozpoczęte na wiosnę 2020 r. – Powrót na plan zajmie nam około dziewięciu miesięcy. Tyle mniej więcej trzeba czasu, żeby ponownie wynająć obiekty, zebrać tych samych ludzi i podpisać nowe umowy – realistycznie ocenia sytuację Dariusz Jabłoński, prezes Polskiej Akademii Filmowej i wiceprezes Europejskiego Klubu Producentów, któremu koronawirus przerwał prace nad dwoma projektami: „Stałą niestałą” Olgi Chajdas i „Lękiem” Sławomira Fabickiego.