Jak kiszony śledź z kiszonym ogórkiem
Czego Szwedzi szukają w Polsce, a Polacy w Szwecji
Trójka dwudziestokilkuletnich Szwedów z różnych stron kraju: Charlotta Eliasson z Uppsali, Magnus von Horn z Göteborga i Tobias Asplund ze Sztokholmu mniej więcej w tym samym czasie przyjechali do Polski: było to na początku 2000 r. Nie znali się, ale łączyło ich jedno: rogata dusza i chęć ryzyka. Piękna rudowłosa Lotta przyjechała do Warszawy z miłości do Polaka – kolegi ze studiów i trochę w kontrze do rodziców, którzy widzieli jej przyszłość w Paryżu (gdzie po studiach lingwistycznych dosyć długo pracowała). Magnus, syn z dobrego szwedzkiego domu z przedrostkiem „von”, chciał studiować w jakiejś europejskiej szkole filmowej. – Łódzka Filmówka miała najgorszą stronę internetową, która wprost odstręczała od podejmowania studiów. Dlatego właśnie tu przyjechałem – śmieje się Magnus. Dzisiaj jest tutaj wykładowcą, właśnie urodziło mu się drugie dziecko. Tobias był pierwszym szwedzkim studentem Erasmusa w... Bydgoszczy. W dodatku z dredami w typie iście marleyowskim. – Miałem do wyboru Paryż, Berlin, jakieś miasta w USA, ale nazwa „Bydgoszcz” wydawała mi się najbardziej pociągająca, bo nie potrafiłem jej wymówić. Po roku wróciłem do Szwecji, a potem znowu przyjechałem do Bydgoszczy. Już bez dredów, nie do rozpoznania. O, jesteś nowym szwedzkim studentem Erasmusa! – witano mnie serdecznie. – Jestem tym samym studentem – rozczarowywałem pracowników uczelni – wspomina Tobias.
Dzisiaj każde z nich ma partnera/partnerkę – Polaka/Polkę i po dwójce dwujęzycznych dzieci. A Lotta i Tobias – nawet trójkę.
Szwedowi zawsze będzie łatwiej?
Według danych Ambasady Szwecji w Warszawie w Polsce mieszka 3 tys. Szwedów, w Szwecji ponad 140 tys.