W Polsce psy i konie wycofywane ze służby są po prostu skreślane z ewidencji. Żadna z instytucji się nimi już nie interesuje. Tak jest w policji, gdzie pracuje ich najwięcej, bo około 1000 psów i 70 koni, w straży granicznej, służbach więziennych, celnych i straży miejskiej. Jedynie straż pożarna i wojsko zapewniają zwierzętom opiekę weterynaryjną, pod warunkiem że są u swoich byłych przewodników lub jeźdźców.
– Przecież te wypracowane, chore zwierzęta nie pożyją długo – mówi Robert Lis, przewodniczący Zarządu Oddziałowego NSZZ FSG przy Nadwiślańskim Oddziale Straży Granicznej, który domaga się, by jego formacja opiekowała się wyeksploatowanymi psami i końmi. Udało mu się wywalczyć na razie jedno: przewodnicy razem ze swoim wykreślonym z ewidencji psem mogą zabrać jego miski, smycze i legowisko. – Więcej u komendanta nie wynegocjujemy, dlatego zainspirowaliśmy projekt poselski, żeby załatwić rzecz systemowo dla wszystkich.
W ostatnim projekcie nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt był punkt 18a dotyczący zwierząt mundurowych, ale przepadł w toku prac parlamentarnych.
– Tych zwierząt nie ma wiele – mówi Robert Lis. – Z policji rocznie odchodzi ok. 150 psów, ze wszystkich służb to może być maksymalnie 200. Koni kilka rocznie. Zapewnienie im choćby opieki weterynaryjnej nie byłoby wielkim kosztem dla państwa.
Jeden dobrze wyszkolony pies wykonuje pracę pięciu funkcjonariuszy. – W Bydgoszczy kiedy zabezpieczaliśmy mecz, szła na nas, 15 policjantów, setka kibiców – opowiada Daniel Tatera. – Jak zobaczyli psy, od razu się wycofali.
Wszystko, co dotyczy mundurowych zwierząt, warunków bytowych, norm żywieniowych, zasad szkolenia oraz sposobu, w jaki można je eksploatować (ile godzin pracy, ile odpoczynku, w jakich warunkach atmosferycznych mogą pracować itp.