Archiwum Polityki

Piekło polityków

Niedawno poruszony do żywego poseł Arłukowicz w wywiadzie dla dziennika „Polska” przyznał otwarcie, że to, jak biznesmen Sobiesiak traktował czołowych polskich polityków, wzbudziło emocje nie tylko jego, „ale wszystkich, którzy obserwują prace komisji hazardowej”.

Nie da się ukryć, że afera hazardowa ukazała narastający problem lekceważącego i przedmiotowego traktowania polityków przez biznesmenów. Smutne, że po okresie, gdy oba te środowiska współpracowały ze sobą kulturalnie i po partnersku, obecnie u części biznesmenów doszła do głosu arogancja granicząca z chamstwem. Politycy deklarują, że nie zamierzają dłużej przymykać oczu na sposób, w jaki ci biznesmeni z nimi rozmawiają, zwłaszcza że stenogramy z tych rozmów są potem upubliczniane i szeroko komentowane. Ich zdaniem biznesmeni stali się nieuprzejmi, w rozmowach używają prymitywnego języka pełnego obraźliwych słów, zdarza się nawet, że kontaktują się z politykami poprzez swoje sekretarki. – To żenujące, jeśli się weźmie pod uwagę, że one dzwonią z poleceniami do ludzi, którzy są ministrami czy dyrektorami departamentów – oburza się jeden z posłów.

Wielu polityków skarży się na upokarzającą formę kontaktów z biznesmenami. – Kiedyś spotykaliśmy się na jachtach, wystawnych imprezach lub na golfie. Dzisiaj jesteśmy ciągani po cmentarzach, stacjach benzynowych i parkingach przed supermarketami. Jesteśmy traktowani jak popychadła, chłopcy na posyłki – skarży się pragnący zachować anonimowość niezależny senator i przypomina przypadek b. ministra Kaczmarka, który po otrzymaniu telefonu od biznesmena Ryszarda Krauze musiał się po pracy fatygować do niego na 40 piętro hotelu Marriott, w dodatku klucząc przy tym tak bardzo, że aż zapomniał, po co tam poszedł.

Polityka 10.2010 (2746) z dnia 06.03.2010; Fusy plusy i minusy; s. 115
Reklama