W marcu zakres tematów poszerzył się o blaski i cienie prowadzenia prywatnego teatru. „Któregoś dnia pomyślałem: zagrałem w filmach, które miały kilkumilionową widownię, no i co? Zagrałem główną rolę w serialu, który przyniósł mi popularność i sympatię, no i co? Zobaczyłem swoją gębę na okładce gazety z owcą na barana i co dalej? Zrozumiałem, że doszedłem do pewnego muru i powinienem wrócić do sedna tego, czego uczyli mnie w szkole teatralnej. Właśnie w tym wieku i w tym momencie” – tłumaczył dziennikarce „Gali”.
Do podobnych wniosków dochodzi coraz większa grupa aktorów. Ci, którym telewizja i film dały popularność i pieniądze, zaczynają myśleć o powrocie do teatru. Ale już na własnych warunkach. Zamiast etatu szukają artystycznego spełnienia. Albo sposobu na zdyskontowanie zdobytej popularności. Antidotum na „niepoważny” zawód, który wybrali w wieku 18 lat. Szukając pomysłu, jak zostawić po sobie coś „większego od nich samych”, trwalszego niż ulotność poszczególnej roli. Powrót zaczyna się około czterdziestki, kiedy jeszcze masz energię (włosy, mięśnie), ale już jakby ciut mniej niż kiedyś. Jeszcze rozpędzony przesz ku nowym wyzwaniom, ale już pojawia się refleksja i pytania o sens tego parcia i tych wyzwań.