– Nie każda ciąża przebiega bez problemów, ale coraz więcej przyszłych matek żąda, bym wydał im zwolnienie tylko dlatego, że zaszły w ciążę – żali się warszawski ginekolog. – Bo po co pracować, jak można przez wiele miesięcy otrzymywać pensję? Ostatnio na 10 ciężarnych aż 7 chce skorzystać z tej łaskawości państwa.
„Jeśli nie dostanę zwolnienia, a coś stanie się podczas ciąży, wrócę z prawnikiem” – słyszą ginekolodzy i ulegają presji, bo gdy ciężarna skarży się na bóle, nie ma jak zweryfikować, czy nie kłamie. Wizja komplikacji i proces w sądzie to skuteczny straszak. Co na to ZUS, który kontroluje prawidłowość wykorzystywania zwolnień lekarskich? – Spośród 20 mln wystawianych rocznie zwolnień weryfikujemy 300 tys. Kontrole orzeczeń lekarskich w 12 proc. wykrywają nadużycie – mówi dr Grażyna Wawrzyńczyk-Kaplińska, naczelny lekarz ZUS. – Nie możemy sprawdzić wszystkich, ale każdy wniosek zgłoszony przez pracodawcę bierzemy pod lupę.
Niestety pracodawcy często sami wysyłają ciężarne po zwolnienia, więc kryją je przed ZUS. – Kodeks pracy zabrania rozwiązać umowę o pracę z ciężarną, ale kiedy pójdzie na zwolnienie, wilk jest syty i owca cała: na wolne miejsce przyjmuje się nowego pracownika, a ciężarna otrzyma swoją pensję od państwa – opowiada ginekolog, rozżalony, że ZUS nie zainteresował się do tej pory tym procederem.
– Nie naszą sprawą jest dyscyplinowanie ciężarnych i pouczanie lekarzy, że nie powinni ulegać szantażowi – kontruje dr Kaplińska.