Ma to być milowy krok na drodze do ostatecznego wycofania tej prymitywnej broni z arsenałów polskiej armii – Agencja Mienia Wojskowego zutylizuje 843 tys. min przeciwpiechotnych. Zacznie się to jesienią i potrwa co najmniej kilka miesięcy. Każdą z min trzeba będzie pozbawić cech bojowych, co w przypadku pudełkowych min PMD 6 oznacza po prostu wyciągnięcie kostki trotylu, pozbycie się mechanizmu detonacyjnego i porąbanie drewnianej obudowy miny. Znacznie więcej będzie roboty z minami POMZ-2, które mają żeliwne korpusy. Ile będzie kosztowała agencję ta operacja – jeszcze nie wiadomo. Na razie do sprzedania jest 100 km drutu odciągowego. Niewątpliwą oszczędnością będzie również pozbycie się kosztów magazynowania. Wojsko potrzebowało aż 19 magazynów, żeby składować tę mocno przestarzałą część swego arsenału. Część z tych min wyprodukowano 60 lat temu.
Pozbywanie się min przeciwpiechotnych to światowa tendencja od lat. W 1997 r. usankcjonowała ją Konwencja Ottawska o zakazie użycia, składowania, produkcji i transferu min przeciwpiechotnych oraz ich zniszczeniu. Polska była jednym ze 121 państw, które ją podpisały (nie przyjęły jej m.in.: USA, Chiny, Rosja i Indie, a spośród krajów UE – Finlandia). Ale jest też jednym z dwóch (oprócz Wysp Marshalla), które do dziś nie ratyfikowały konwencji. Na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych jako przyczynę tego stanu podaje się „potrzeby obronności państwa” i prace nad „realizacją projektu badawczo-wdrożeniowego, którego celem jest opracowanie systemów uzbrojenia będących alternatywą dla min przeciwpiechotnych”.
Zawirowania wokół ratyfikowania traktatu są niezrozumiałe, bo Polska od lat właściwie wypełnia wszystkie jego postanowienia. Nie inwestuje w ten rodzaj broni, nie używa go i nie sprzedaje.
Polityka
34.2010
(2770) z dnia 21.08.2010;
Flesz. Ludzie i wydarzenia;
s. 7