Wielkim wzięciem cieszą się kremy, płyny i spreje odstraszające komary. – Zainteresowanie jest ogromne. W tym sezonie sprzedaż jest kilkakrotnie wyższa niż w poprzednich latach – mówi Joanna Kowalczuk, szefowa marketingu w firmie kosmetycznej Ziaja. Jej kolega, dyrektor międzynarodowego koncernu, lider branży, dodaje: – Nie nadążamy z wysyłką zamówień, a magazyny świecą już pustkami. Na razie ratujemy się, sprowadzając nadwyżki z południowej Europy. Ale jeżeli sprzedawać się będą w takim tempie, to po prostu może nam zabraknąć towaru. Tym bardziej że kosmetyki odstraszające insekty to produkt sezonowy, którego klient poszukuje tylko od maja do września. – Planując produkcję w fabrykach, zawsze zakładamy nadwyżkę 15–20 proc., ale nie 1000 proc., a o tyle w tym roku wzrosło zapotrzebowanie – mówi dyrektor. Jego zdaniem problem dotyczy wszystkich krajów Europy Środkowej, dotkniętych w tym roku latem w wyjątkowo paskudnym wydaniu.
Firma badawcza MEMRB szacuje wartość rynku preparatów przeciw owadom na około 100–120 mln zł rocznie. Ale w tym sezonie będzie to zapewne sporo więcej. Oprócz sprejów, płynów i żeli (po 10–20 zł za buteleczkę) ze sklepów znikają również lampy odstraszające (w cenie od kilkunastu do nawet kilkuset złotych), opaski zapachowe (10–20 zł), kadzidełka, świece i aerozole (5–20 zł).